|
|
|
BENICEWICZ | fujarki | requiem rec
40/2011 | |
|
|
|
Na tę płytę musieliśmy czekać prawie 10 lat, bo zaczęła się rodzić już w 2001 roku. Przechodziła ewolucje, zmieniały się koncepcje, ale trzon idei pozostał ten sam. “Fujarki” w zamierzeniu opierają się na brzmieniu instrumentów dętych, które przenoszą nas w świat urzekającego liryzmu. Pulsująca podskórnie olbrzymia energia znajduje ujście w zdyscyplinowanych, szalenie wysmakowanych kompozycjach. Dynamiczna kombinacja wyobraźni rodem ze świata minimal music Steve'a Reicha, ale także i nastrojowych płyt
Coila.
We had to wait nearly 10 years for this record, because it began to be born in 2001. It underwent evolution, the concepts changed, but the core idea remained the same. “Fujarki” (“Fifes”) is intended to rely on the sound of wind instruments, which carries us into the world of enchanting lyricism. Subcutaneously pulsating enormous energy finds an outlet in a disciplined, extremely tasteful compositions. The dynamic combination of imagination straight from the world of minimal music of Steve Reich, but also atmospheric records of Coil.
01. Horn head
02. Spring
03. Rushing bees
04. Running through the clouds
05. State 4
06. Fall
07. Greetings from Cairo
08. Remember the sunsets
09. Follow the rainbow
10. Mr Twister
11. Cassiopeia
12. Riverrun
13. Werther
14. Lament
Benicewicz - artysta audiowizualny, zaangażowany od 1996 roku w różne projekty, m.in. w surrealistyczny White Nerve Connexion, poetycki Inire, ambientowe Suture Navigator i Nemezis oraz mroczny Christblood czy The Embryonal Position. Swoje prace audio i wideo pokazywał dwukrotnie na WRO Media Art Biennale, festiwalach Wrocław Industrial Festiwal, Intermediale, Hamburg Artgenda Festival, Rytuał, Videoprzestrzenie BWA i in. Od 2001 roku szef artystyczny Wydawnictwa Okultura. Autor okładek, książek i płyt.
Benicewicz - an audiovisual artist, since 1996 engaged in various projects, i.e. surreal White Nerve Connexion, poetic Inire, ambient Suture Navigator and Nemesis, and dark Christblood and The Embryonal Position. His audio and video works were presented twice at the WRO Media Art Biennale, as well as at festivals Wroclaw Industrial Festival, Intermediale, Hamburg Artgenda Festival, Rytuał, Videoprzestrzenie BWA et al. Since 2001, he is an artistic director of Wydawnictwo Okultura. An author of covers, books and CDs.
|
|
RECENZJE |
|
|
|
|
|
|
|
Wojciech Benicewicz to artysta wizualny (projektuje okładki płyt i książek), jest szefem artystycznym Wydawnictwa Okultura, wygląda jak szalony alchemik, a ponadto tworzy muzykę. W zeszłym roku nakładem Requiem ukazała się jego solowa płyta ‘Fujarki’, na którą przyszło nam czekać ponad 10 lat.
Pracę nad albumem rozpoczął w 2001 roku, a sfinalizował dopiero w 2011. Stąd ‘Fujarki’ są swoistym wskaźnikiem zmian, jakie zaszły w polskiej muzyce elektronicznej przez ostatnią dekadę. Dodajmy, że w specyficznej, co już tytuł sugeruje, bo opartej o brzmienie instrumentów dętych, muzyce elektronicznej. Połączenie tych dwóch światów czasem wydaje się oczywiste i naturalne, a czasem wręcz przeciwnie, sztuczne i przaśne. O ile momentami utwory trącą myszką, to z dystansu nie sposób ich nie docenić. Na płycie odzwierciedlono niemal wszystkie trendy, jakie przez ostatnie lata dominowały w elektronice. Niektóre straciły na aktualności, na świeżości, ale u Benicewicza to nie jest zarzut – stworzył, paradoksalnie, bardzo spójny muzyczny kalejdoskop. Kolejne utwory zabierają nas w rejony IDM, ambient czy dub. Ten ostatni pojawia się w Follow The Rainbow, który zaczyna się pompatycznie, ale kończy sielankowo. W Mr Twister słychać echa turntablizmu. State 4 to bardzo plastyczny ambient w stylu Carbon Based Lifeforms. Najlepsze są jednak początek i koniec. Otwierający Horn Head to powoli rozwijającą się prog-elektronika, Spring z kolei jest dynamicznym i rytmicznym utworem w stylu Steve’a Reicha. Minimal music wraca jeszcze w Riverrun w sporej asyście dęciaków. Zamykające płytę Werther i Lament są zaś urzekająco delikatne. Liryczność podkreśla nowy element muzycznej układanki – fortepian. ‘Fujarki’ to mozolnie wypracowana układanka, w której nie brakuje dyscypliny, ale i fantazji.
Opakowanie: Mój komentarz a propos wizerunku Benicewicz dotyczył zdjęcia Diany Daia, które znajdziecie w środku zmyślnie skonstruowanego ekopacka – nie spotkałem się wcześniej z taką 3,5 panelową wersją. Za projekt okładki odpowiedzialny jest Łukasz Pawlak i muszę przyznać, że to piękna grafika, która łączy w sobie stare z nowym – dokładnie tak, jak muzyka.
Krzysztof Pietraszewski muzykoteka
|
|
Nostalgia niejedno ma imię. Słuchając albumu wydanego w Reqiuem Records przypomniały mi się czasy, gdy ponad dziesięć lat temu zacząłem odkrywać różne oblicza muzycznego eksperymentu – w gąszczu odniesień zorientować pomagali się wówczas redaktorzy niszowej „Anteny Krzyku”. To tam dużą estymą cieszyła się muzyka Coil, grupy otoczonej nimbem alchemiczno-narkotycznej magii, której dźwięki rozlewały się od ambientu, przez epicką elektronikę, ku rytualnemu transowi.
Sporo miejsca w kolejnych numerach zinu zajmowały dokonania z kręgu post-industral, w Polsce reprezentowanego przez takie wydawnictwa jak OBUH, Nefryt/Malachit, Requiem. Ostatni z wymienionych labeli konsekwentnie dokumentował najnowsze dokonania rodzimych twórców (m.in. Job Karma, Nemezis, One Inch Of Shadow), zbierając ich nagrania na szesnastu częściach składanki „City Songs”.
Mniej więcej w tym czasie Wojciech Benicewicz rozpoczął pracę nad właśnie sfinalizowanym albumem „Fujarki” – przywołany kontekst początków pierwszej dekady XXI wieku zdaje się trafnie określać jego zawartość. Związany z projektami takimi jak Inire, The Embryonal Position, Christblood, działający również na polu sztuki multimediów, autor kreuje tu wyrazisty ambient, odwołujący się do estetyki spod znaku Coil.
Na krążku można usłyszeć epickie kompozycje, w których syntetyczne brzmienia elektroniki uzupełniają partie aerofonów. Przetworzone motywy, grane na instrumentach akustycznych, ożywiają eteryczną całość – czasami wpadającą w drażniącą pastelowość. Muzyka Benicewicza przypomina ścieżkę dźwiękową do filmu (zapewne z gatunku fantasy), jednak na szczęście jej ilustracyjny charakter przełamują tracki ze zdecydowanym tematem, jak „trąby” w „Running Thought The Clouds”.
O recyklingu klisz gatunkowych, czyli zjawisku opisywanym przez Simona Reynoldsa w „Retromanii”, w przypadku „Fujarek” nie może być mowy. Ezoteryczna elektronika, czy też dark ambient, sytuują się w niszy, w której raczej unika się gier z konwencją, a ramy poetyki traktuje dość poważnie. Nostalgia w tym przypadku ma charakter osobisty. Choć ten rodzaj muzyki nie jest mi w tej chwili szczególnie bliski, potrafię docenić zaangażowanie i pasję artystów takich jak Benicewicz. I z przyjemnością sięgam po kasety i CDR-y sprzed dekady, odkurzając wspomnienia z nimi związane.
Michał Fundowicz www.nowamuzyka.pl
|
|
Jedna z najładniejszych polskich płyt 2012 roku. Tylko kto o niej usłyszy?
Ta płyta powstawała bardzo, bardzo długo. Wojtek Benicewicz, człowiek-audiowizualna orkiestra, w międzyczasie pracował m.in. z Inire, The Embryonal Position, Christblood i funkcjonował trochę jako szara eminencja muzycznego undergroundu. Jego solowy album został wydany nakładem Requiem Records, wytwórni o niezłomnym charakterze, przypominającej zapomniane wydawnictwa polskiej nowej fali i postindustrialu oraz promującej mniej oczywiste, a często warte uwagi dokonania rodzimych artystów z kręgu szeroko pojętej elektroniki.
"Fujarki" to płyta liryczna, harmonijna, wychodząca z jednej strony z tradycji minimal music, z drugiej z doświadczeń ambientu i IDM, a jeszcze z innej – przypominająca o undergroundowym rodowodzie Benicewicza. To dlatego w takich utworach jak "Running Through the Clouds" czy "Spring", w orkiestrowe pasaże wcina się dyskretnie coilowska, kwaśna, cyfrowa alchemia, a nad całością unosi się mistyczna mgiełka - ta sama, która przed laty nawiedzała płyty z Obuh Records. Jest tu tyle samo Steve'a Reicha i Michaela Nymana, co Boards Of Canada i Biosphere, z dodatkowym ukłonem w stronę elegijnego wcielenia wspomnianego już Coil, z okolic "Music to Play in the Dark".
Praca nad "Fujarkami" trwała dziesięć lat i można wychwycić zręby tej muzyki, warstwy jej powstawania. Da się wyczuć wpływ nurtów, które przewinęły się w muzyce przez ten czas – IDM, post-rock, różnego rodzaju bajeczne -troniki z pierwszej połowy nowego tysiąclecia: folktronica, indietronica itp. Wówczas na takie dźwięki nieco narzekano, marudzono, że wata cukrowa, że tapeta - jednak okazuje się, że dostrzeżenie ich wagi wymagało po prostu nieco perspektywy i dziś można docenić je tak, jak docenia się niektóre propozycje spod znaku easy listening czy library music. Zresztą, jeśli to nawet propozycja IDM-owa, oparta jest na solidnych kompozytorskich podzespołach. Daleko jej do banalnego generatora emocji. Dla przykładu, "Follow the Rainbow", łagodna, utopijna fantazja, przywodzi na myśl dalekie echa motoryki krautrocka. Subtelne repetycje "State 4" układają się powoli w misterną, katedralną konstrukcję, a niespiesznie snujące się melodyczne sploty "Werther" znienacka wybuchają beatami, nie tracąc przy tym gracji.
Ta płyta nie doczeka się zapewne nigdy należytego posłuchu, a powinna. Ponieważ jest o wiele przystępniejsza, niż większość niezależnych propozycji, mogłaby spodobać się słuchaczowi o popowej wrażliwości. Przy odrobinie szczęścia Benicewicz mógłby ścigać się z Jacaszkiem – póki co jednak jego album pozostaje satysfakcją dla tych, którzy czujnie nadstawiają uszu.
Olga Drenda www.t-mobile-music.pl
|
|
|