CITY SONGS – najbardziej nietypowy projekt na naszym rynku muzycznym!

Ideą wszystkich utworów jest muzyczna KOLABORACJA.

Pomysłodawca nie tylko postanowił nagrywać płyty "na odległość", ale zaprosił do współpracy wielu artystów - przedstawicieli elektronicznej
sceny.

Każdorazowo mentalnie wcielał się w rolę muzyka zaproszonej grupy i przygotowywał utwór/szkielet, który później posłużył do dalszej modyfikacji
przez rzeczywistych członków danej formacji. 

Tak powstała niepowtarzalna
muzyczna mapa Polski.

Projekt jest już zamknięty.
Trwał w latach 2000 – 2004.

Cały czas są dostępne są części 4 - 16.


KONTAKT


ZAMÓWIENIA

 
 

CITY SONGS 13 | requiem rec 2004 |


Seria prezentująca dokonania polskiej szeroko pojętej elektroniki.

 

cdr 63 min


PROGRAM: posłuchaj fragmentów w mp3

01_CITY SONGS vs BAUBLISS mixdown
02_CITY SONGS vs MARCIN BOCIŃSKI woda życia
03_CITY SONGS vs PASSIVE STATUS and how are we today
04_CITY SONGS vs ELEKTROBAL przyznaje, że mam w domu pociąg!
05_CITY SONGS vs PRZEMEK THIELE chluba 1
06_CITY SONGS vs THE BUTTERFLY WITHIN endorphine
07_CITY SONGS vs DEAD RAVEN CHOIR the man watching


RECENZJE

Godzina 0:29. Odpowiedni czas by zacząć. Najpierw trzykrotne podsłuchiwanie, przymierzanie się do zawartości. Zerkam w notatki, pierwsze wrażenia, pierwszy odcisk w świadomości to utwory numer 3, 4 i 7 - wg mnie podstawowe dźwięki płyty. Zawartość - poza jednym przypadkiem - nadspodziewanie spójna. Do książeczki zajrzałem tylko raz, grafiki i nazwy, właśnie dlatego raz tylko otwarta. Świadomie przed napisaniem recenzji nie chciałem by przylepiły się do mnie nazwy i tytuły. Numer dwa - przy którejś minucie zerkam na wyświetlacz czy aby nie przegapiłem momentu przejścia, ale nie wszystko gra, gra i to sprawnie z kilkoma smaczkami w tle, by w okolicach 8 minuty pojawił się cień pewnego zespołu/artysty, który rozrasta się i wpycha, wywołując głos zupełnie niepotrzebny, a początek był niezły. Numer trzy - trudno tu cokolwiek pisać - trzeba słuchać, dodam że jest to utwór precyzyjny klimatem. Numer cztery - początek jak Duet Emmo, a dalej już tylko milej i ciężej. Hipnotyczny - to truizm, ale jakże uroczy i celny. Numer sześć - dalekie echo pierwszego Dead Can Dance, niespodziewany koniec... Numer siedem - narastające plamy dronów, szepto - kazanie, repetycje trąbki, rzęchy akustycznej gitary - z tego obrządku musi coś powstać. Powyższe dźwięki 'zahaczyły', znajdując sobie miejsce wśród innych, ich twórcy również. Może następnym razem ktoś wytyczy coś nowego... Godzina 01:36. 

eN - arciv ev noise/baubliss www.arciv-ev-noise.net

Intrygująca płyta z utworami polskich, młodych muzyków, przepełniona klimatycznymi brzmieniami, intrygująca i niepokojąca. Obok tej muzyki nie można przejść obojętnie. Łukasz Pawlak ma niezwykły dar dostrzegania młodych muzyków, którzy mają w sobie to coś, czyli za pośrednictwem muzyki potrafią przekazać swoje emocje, uczucia, pragnienia. Całość robi duże wrażenie. Muzyka na płycie jest niezwykle plastyczna, podczas przesłuchiwania jej w głowie pojawiają się surrealistyczne wizje. 13 część City Songs została profesjonalnie przygotowana, najnowsze dziecko wytwórni Requiem to prawdziwa perełka.

Passive Status http://jspruch.republika.pl/html/passive_status.html

Z muzyka elektroniczna spotykam się raczej rzadko; nie mam nic przeciw niej (nagrałem niedawno płytę ze zdecydowanie elektronicznym Never Presence Forever i teraz pracujemy nad druga) Ale głownie gram folk i jazz w których w ogóle nie ma żadnej elektryki. Trudno mi wiec taka muzykę oceniać. Ale mogę powiedzieć ze składanka jest bardzo zróżnicowana i wcale nie słychać, że ten sam człowiek bierze udział we wszystkich ścieżkach. Dodam też, że kawałki z The Butterfly Within, Baubliss i Marcinem Bocińskim jakoś bardziej przypadły mi do gustu od reszty. Co jest ciekawe, bo "Mixdown" z Baubliss jest chyba najdalszy od konwencjonalnej muzyki a "Endorphine" z The Butterfly Within można by bez większych trudności przerobić na muzykę dla wojskowej orkiestry dętej. (Mam nadzieje ze nikt się na to nie obrazi, osobiście bardzo lubię jak wojskowe orkiestry grają dobra muzykę co się niestety im niezbyt często zdarza, ale to już całkiem inny temat). Widać ciekawe rzeczy dzieją się w całkiem odmiennych zakątkach polskiej elektroniki. Polskiej podziemnej elektroniki.

Dead Raven Choir – Smolken http://wolves.tamu.edu

Na tej długiej płycie polski eksperymentujący muzyk City Songs współpracuje z siedmioma rożnymi podziemnymi artystami. Wychodzi prawie godzina nietypowych kompozycji. Zaczyna się od "Mixdown" z Baubliss - jest bardzo cicho. Mnóstwo nagrań polowych przypominających skrzypiące drewno i szuranie z pogłosem przez siedem minut. Masywna 22-minutowa "Woda Życia" z Marcinem Bocińskim zaczyna od kapania wody i ambientowych fal, które utrzymują płynne brzmienie zanim struktura staje się bardziej melodyjna i muzykalna. Robi się coraz głośniej a nawet trochę symfonicznie dzięki dodatkowi ciepłych syntezatorów i subtelnych odległych dzwonków. Ku mojemu niezadowoleniu potem robi się ciszej i spokojniej, co może być, ale potem pojawia się typowy komputerowy glos ze Speak 'n Spell czy innego podobnego urządzenia, cos czego zawsze z całego serca cholernie nienawidzę. Nigdy to nie ma sensu i zawsze brzmi głupio. Okropna decyzja. Dobry kawałek całkowicie zniszczony. Następnie mamy "And How Are We Today" z Passive Status, tez ze stałym rytmem z lekko melodyjnymi syntezatorami i głęboka perkusja, z czego wychodzi bardzo wyrównany kawałek trwający w sam raz jakieś piec minut - całkiem nieźle. Potem Elektrobal współpracuje na hałaśliwszym "Przyznaje, ze Mam w Domu Pociag!", lekko przesterowując ledwo słyszalne rytmy i bardziej glitchowata bardziej elektroniczna aranżacje. Nic przeciw temu kawałkowi nie mam, ale nie jest to raczej mój gust. Za to nie podoba mi się dziwnie nowofalowa "Chluba I" z Przemkiem Thielem. Nie podoba mi się melodyjność tej ścieżki ani nowofalowe charakterystyki (programowana perkusja i bas) - nie pasuje do reszty płyty. Ma dziwny lżejszy nastrój, jakby dziwna muzyka do jakiegoś filmu, co koliduje z nastrojem całości krążka. "Endorphine" z The Butterfly Within wychodzi niewiele lepiej, ale przynajmniej jest mroczniej. Brzmienia syntezatorów zdają mi się okropnie stereotypowe i nieskuteczne, wole puls i lekki rytm dźwięków w tle. Na szczęście kończy się "The Man Watching" z Dead Raven Choir - dziewięć minut darkambientowych prądów, od razu rozpoznawalne szepty i wrzaski Smolkena i złowrogie drapanie/walenie w struny.
Zdecydowanie jeden z mroczniejszych kawałków, zwłaszcza w porównaniu z tymi pod koniec płyty. Z CD-Rem sa dwie książeczki - ładna książeczka zapakowana w jednostronna książeczkę wydrukowana na grubym kremowym papierze. Każda strona ma ilustracje i opis jednej ścieżki, i trzeba przyznać wygląda nieźle. Na początku jest opis całego projektu, ale wszystko po polsku. Jeden okropny kawałek, jeden kiepski, para takich sobie i trzy mocne - wychodzi płyta w najgorszym wypadku ciekawa. Nigdy nie słyszałem własnych nagrań artysty stojącego za City Songs wiec nie wiem na ile to przypomina jego muzykę ale są tu dobre momenty. [Sciezki godne uwagi: Mixdown, And How Are We Today, The Man Watching] 

Andrew (Aversionline) http://www.aversionline.com, tlumaczyl Smolken [6/10]

© requiem records