|
|
|
CITY SONGS 14 | requiem rec 2004
| |
|
|
|
Seria prezentująca dokonania polskiej szeroko pojętej elektroniki.
cdr 63 min
|
|
|
|
|
|
RECENZJE
|
|
|
Najpierw okładka. W ulubionym kolorze brązowym (chociaż w materiałach
reklamowych opisana jako piaskowa - też ładnie). Całość robi wrażenie.
Dotykanie, oglądanie i wąchanie (tak, tak!) - to niejako wstęp do
muzyki.
Potem już tylko dźwięki. Jest bardzo dobrze - jak na składankę to
zaskakujące. Muzyka zróżnicowana, penetrująca różne tereny i style,
ale dobór utworów bardzo dobry. Tworzy się jakaś opowieść, całość
jednym słowem. Nigdy nie ufam takim produkcjom, powstającym na
odległość. Nie masz wpływu w jakim towarzystwie się znajdziesz. Tutaj
jednak wszystko zostało skompilowane z zachowaniem reguł. Na początku
dystans i zimowy pejzaż, który powoli przeradza się w coraz cieplejszą
wiosnę. Jest nawet kawałek lata. Potem już deszczowa jesień i zwiastun
zimy. Wszystko to w 33 minuty (dla mnie to niewątpliwy atut). Może to
i wstyd, ale nie znam pozostałych „city songs” - dlatego dla mnie XIV
jest najlepsza. Posłuchajcie jak się zaczyna i jak kończy, a jak przez
przypadek zaczniecie słuchać jeszcze raz, możecie się zapętlić.
PS. Ciekawostka - najkrótsze nazwy zespołów w historii serii.
Adam Majiczek UTRENYA
http://www.utrenya.prv.pl |
|
Ciężko jest napisać recenzję swojej płyty. W zasadzie nie powinno się
tego robić, chociażby ze względu na ryzyko popadnięcia w
pretensjonalność. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że to, co
chciało się powiedzieć, przekazać, wyrazić - jest już na płycie.
Dodatkowe słowa komentarza powinny być zbędne. Jeżeli nie są - tym
gorzej dla płyty.
Ta kompilacja jest jednak tylko po części moja, więc mogę się pokusić
o parę słów, takich jakby didaskaliów. Jednocześnie, ze względu na
sprawy, o których już wspomniałem, muszę wykluczyć z tej recenzji swój
utwór. I tu pojawia się problem. Znam Łukasza Pawlaka na tyle, żeby
wiedzieć, że dobór utworów na płycie, czy nawet ich kolejność - nie są
przypadkowe. Czternasta część City Songs to przemyślana, zamknięta
całość, to historia, a raczej rozdział pewnej historii. Teraz już mogę
powiedzieć "naszej historii" i jestem z tego cholernie dumny. Tylko
jak napisać coś o całości, pomijając jej integralną część, tę którą
budować pomogłem? Jedyne co mi przychodzi do głowy to taka oczywista
metafora. Miasto. Czternasta dzielnica miasta. Siedem miejsc.
Zaczyna się od laboratorium. Jest zimno, ciemno, sterylnie. Sterylnie,
ale wilgotno - wypełniający powietrze fluid powoduje sprzęgnięcia w
nigdy nie wyłączanej maszynerii - słychać przypadkowe spięcia, piski,
zgrzyty. Przez malutkie okienko wpada snop światła, w którym tańczą
drobinki kurzu. Chropowate dźwięki na granicy słyszalności rezonują w
tej piwnicy, bo teraz wyraźnie słychać, że to piwnica. Odgłosy pełnej
skupienia pracy powoli układają się w pozornie monotonne rytmy
(genialny Detkos) i sekwencje. Może to jest laboratorium
muzyka-inżyniera z tekstu Tomasza Zrąbkowskiego?
Z tego świata wydobywa nas dopiero "Pucharowa Środa" Diakofa, która
pokazuje więcej światła, więcej życia. Jest miasto, ludne miasto, jest
pośpiech, praca. Możliwe, że to najlepszy utwór na płycie - z tą
misternie utkaną polifonią. I pozostajemy w tym radosnym pośpiechu aż
do momentu kiedy - za sprawą dr Root - w mieście zapada zmrok. Znowu
perełka, bo ta noc pachnie dubem, trochę zimniejszym od Jamajki,
trochę cieplejszym od Berlina - takim dubem strefy bardzo
umiarkowanej. Pada jakiś lichy deszcz. Rzadkie krople biją w metalowe
dachy (sto uderzeń na minutę) spływają po rynnach.
W końcu miasto umiera - na tę krótką chwilę gdzieś około piątej rano.
Przestało padać, ostatnie krople spadają z zawieszonych wysoko linii
telefonicznych i wysokiego napięcia. Ale miasto niedługo odrodzi się
jak codzień. Już wstaje blady świt (Spika). Tam, między tą starą, ale
silnie wrośniętą w ziemię kamienicą, a wieżowcem ze szkła i stali
wschodzi słońce. Tam. Widzicie?
Widzicie?
Łukasz M. Krupiński tekdev69
http://www.tekdev69.com |
|
City songs słyszałem już wcześniej... paru przyjaciół brało
udział w tym projekcie, sama idea też wydawała się ciekawa. No i
temat osobisty - pierwsza propozycja wydania "czegoś" na płycie
to właśnie Łukasz i Req... Moi szanowni przedrecenzenci (jest takie
słowo?), napisali wiele rzeczy, pod którymi wypada się podpisać.
Na pewno zachęcam do wysłuchania płytki w SKUPIENIU ,najlepiej w środku
nocy na słuchawkach, w absolutnym bezpieczeństwie kołdry i
podusi.
Numer 1 - Utreneya, to taki idealny "wprowadzacz" - duszny
ambient, połkniecie haczyk na bank :-) Potem TEKDEV 69 - atakuje
transowym bitem, lecz wokół pełno wykręconych dźwięków.. słyszałem
nawet jak się River Raid wgrywa na Atari... Detkos znów transuje, może
bardziej leniwie, ale fajnie, etnicznie i z "czujem". Potem
numer własny.. więc nic nie napiszę, może tylko tyle, że chciałbym
kiedyś usłyszeć swój utwór pierwszy raz, jak kogoś innego, może
wtedy bym stwierdził obiektywnie czy to jest dobre... niestety
przekleństwem muzyka jest subiektywny odsłuch własnych rzeczy, ci
co grają wiedzą o czym mówię... Dalej Klake - ma ładny obrazek, a
utwór dla mnie świetny, tak jakoś w moich klimatach, z wdziękiem.
Nr.6 - Dr. Root, taki niemalże postrockowy, słyszę gitarę z fajnym
efektem i bębny jak u DJ Shadowa. No i Spika- rzecz o ostatnim dniu
pracy Huty 1go Maja w Gliwicach. Posłuchaj jak wygasa piec
martenowski, ktoś zatrzymuje przerdzewiałe suwnice, poczuj zapach lamperii
w hutniczej stołówce...
Dla mnie płyta bardzo osobista, niepowtarzalna, nie "mainstreamowa"
no i chyba o to chodzi?
Dominik Smolarczyk DIAKOF http://diakof.webpark.pl
|
|
14 odsłona city songs... seria limtowana-100 egzemplarzy... mój ma numer 11...utworów 7...czas trwania
płyty... nie mam kalkulatora pod ręką... ulubiony utwór: pucharowa środa...
muzyka płynie , uspokaja... jest raczej delikatna i stonowana...
zimno tu ...chociaż to polarne lato... przebrzmiewają echa zimnej wojny.. to
już przeszłość... północna Norwegia... dalej na północ... góra lodowa świeci w końcu...
tajni agenci chwilowo "uśpieni", oczekują, nasłuchują, są gotowi, lecz napięcie nie
wzrasta... wyrzutnie pod głębokim śniegiem... po lodzie mknie psi zaprzęg w odległości dziesiątek kilometrów żadnego człowieka... drugi ulubiony utwór: the artificial killer...
nadal mroźno... dużo, dużo dalej... stara Indianka przygotowuje wywar leczniczy myśliwi czają
się na zwierzynę... wódz czeka na wizje... dużo, dużo dalej i niżej ...czarny samochód podjeżdża pod
klub... wysiada człowiek, myśli ...dziwna ta noc, spokojna... jednak coś wisi w powietrzu kula się kręci..."
Bartosz Ujazdowski KLAKE http://www.requiem.serpent.pl/klake |
|
Płyta należy do tych, które podczas pierwszego odtwarzania wydają się
być niezawspaniała. Jednak po którymś tam już razie - dźwięki
zaczynają tak wciągać, że bez pomocy dobrego psychiatry nie sposób
wrócić do rzeczywistości.
Aby w pełni docenić magiczne i terapeutyczne walory płyty, należy się
do tego celu odpowiednio przygotować. tzn.: odprężyć; rozluźnić
mięśnie; wyłączyć logiczne myślenie; otworzyć głowę i włączyć
odtwarzarkę. Ważne jest także, by słuchawki za bardzo nie zdusiły. Po
takim przygotowaniu nie ma wątpliwości, że przed oczami wyświetli się
nam czarno-biały film (Dlaczego akurat czarno-biały - nie wiem. Może
moja głowa odbiera jeszcze w starym systemie.). Nie będę zdradzał
szczegółów filmu. W ten sposób ukierunkowałbym wyobraźnię
potencjalnych słuchaczy. Powiem jeno tyle, że ostatnia scena (7) jest
o podróży prototypową, drewnianą, jednoosobową łodzią podwodną w głąb
organizmu gigantycznej dżdżownicy. Ścieżka czwarta budzi w nas
instynkt macierzyński. Jest to doskonała piosnka dla matek karmiących
piersią. Polecam. Ja sam po drugim już przesłuchaniu tegoż kawałka
musiałem go odstawić, gdyż poczułem wyraźne powiększenie mych piersi.
Największe wrażenie zrobiła na mnie trójka. Bardzo łatwo i skutecznie
wprowadza mnie w trans, poprawiając znacznie transfer danych
napływających do mego mózgu z Kosmosu. Reasumując; płyta wywiera
głębokie wrażenie. Przede wszystkim jednak skutecznie pobudza
wyobraźnię. Działa uspokajająco.
Remigiusz Skrabania dr Root
http://www.antybiotix.prv.pl |
|
|