CITY SONGS – najbardziej nietypowy projekt na naszym rynku muzycznym!

Ideą wszystkich utworów jest muzyczna KOLABORACJA.

Pomysłodawca nie tylko postanowił nagrywać płyty "na odległość", ale zaprosił do współpracy wielu artystów - przedstawicieli elektronicznej
sceny.

Każdorazowo mentalnie wcielał się w rolę muzyka zaproszonej grupy i przygotowywał utwór/szkielet, który później posłużył do dalszej modyfikacji
przez rzeczywistych członków danej formacji. 

Tak powstała niepowtarzalna
muzyczna mapa Polski.

Projekt jest już zamknięty.
Trwał w latach 2000 – 2004.

Cały czas są dostępne są części 2 - 16.


KONTAKT


ZAMÓWIENIA

 
 

CITY SONGS 2 | requiem rec 2000 |

NAKŁAD WYCZERPANY



Seria prezentująca dokonania polskiej szeroko pojętej elektroniki.

 

cdr 57 min


PROGRAM: posłuchaj fragmentów w mp3

01. CITY SONGS vs C.H.DISTRICT hylo - coi
02. CITY SONGS vs MORFEUSZ granular meets nemezys plasma
03. CITY SONGS meet MOŁR DRAMMAZ pikkanudo
04. CITY SONGS vs VILGOĆ versus digital - versus life
05. CITY SONGS vs AUM.XI czary słońca
06. CITY SONGS vs EA XII
07. CITY SONGS vs Anna Nacher - Marek Styczynski hindustrial


RECENZJE

City Songs. Animacja Łukasza Pawlaka. Płyty, na których zawartość składają się produkcje powstałe w oparciu o dostarczone różnym ludziom przez Łukasza utwory. Słyszałem jedynie część 2, ta gdzie jest i mój kawałek. Nie będę się wypowiadał odnośnie jakości poszczególnych utworów, bo uważam, ze każdy włożył w to tyle pracy ile chciał i efekt końcowy jest zgodny z zamierzeniami poszczególnych twórców i Łukasza. Znaczący jest fakt, że pojawia się seria płyt posiadających wspólny mianownik (materiał źródłowy by Nemezis), prezentująca utwory, które nie zostały wyprodukowane seryjnie i z rzemieślniczą wprawą, lecz kawałki, które zostały zrobione przez pasjonatów dźwiękotworstwa. Dzięki temu 'city songs' mają w sobie ten nieokreślony faktor x, czy tez po prostu - ducha. Ponadto: dzięki tej płycie miałem okazje poczuć, że nie istnieję w próżni. City Songs odebrałem jako spotkanie towarzyskie nieznanych sobie ludzi, sproszonych przez spokojnego i otwartego gospodarza. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, chętnie pisze się na następne.

MORFEUSZ http://www.mkka.cjb.net

Pisaliśmy kiedyś sporo o plusach i minusach sceny tzw. postindustrialnej. Poza arcypozytywnym zjawiskiem, że owe płyty zaistniały dzięki owocnej współpracy między wielu ludźmi, dzięki twojemu uporowi i wizji, no i negocjacjom, a jakże, nie mogę odeprzeć wrażenia, że całościowy efekt działa na mnie depresyjnie, myślę tutaj o sferze muzycznej. Również nasz wspólny kawałek dzisiaj zrobiłbym po prostu weselszy, bardziej jasny. Prawie nikt nie wyszedł poza pewien schemat, a niektórych nie mogłem dosłuchać do końca, np vilgoci i karpat. Najbardziej podoba mi się lament z Irkiem Sochą, bo Irek poszedł właśnie w nieoczekiwaną stronę - perkusista jako wokalista i to się udało- ten kawałek jest świetny. Słuchając pierwszy raz, nie patrzyłem, kto gra i tutaj byłem naprawdę zaskoczony. EA też miłe, pełno w nim optymizmu dodają watki muzyki konkretnej, dość rzadko u nas stosowanej. Rosegarden też poszło w inną stronę niż reszta, ale efekt wyszedł przewalony i jak dla mnie very-too-much-goth. 
Będę słuchał jeszcze tych płyt rzecz jasna, może jeszcze coś dla siebie jasnego wyłowię.

Wojtek Kucharczyk – MOŁR DRAMMAZ http://www.molr.terra.pl

Podzielę się moimi uwagami, gdy ponownie w skupieniu wysłucham tej płytki. Generalnie odniosłem wrażenie, że większość (powiedziałbym nawet, że niemalże wszystkie) z prezentowanych tam utworów MIMO WSZYSTKO nawiązuje gatunkowo do szeroko interpretowanego nurtu Dark Ambient / Minimal - czego nie można raczej powiedzieć o mojej muzycznej formie wyrazu. Stąd moje niepokoje, iż mój utwór trochę nie pasuje do całości płyty - burzy jej konwencję, stylistyczną jednolitość. Smuci mnie trochę fakt, iż już po pierwszym odsłuchu można stwierdzić, który z danych wykonawców tworzy muzykę WYŁĄCZNIE przy pomocy komputera : ((( - Ale nie mnie to oceniać, czy to dobrze, czy też nie. Cieszy natomiast bardzo wysoki poziom prezentowanych utworów. Zdecydowanie - moim zdaniem - najciekawsze utwory zaprezentowali: w niesamowity sposób niepokojąco brzmiący Mołr Dramaz oraz EA, którego field recording zamieszczony na płycie śmiało i bez fałszywej skromności można porównywać do dokonań Syllyk. FANTASTYCZNA SZATA GRAFICZNA - NIEZAPRZECZALNIE.

Sebastian Harmazy – VILGOC yoda4@wroclaw.dialog.net.pl

Generalnie mało słucham dzisiaj takich dźwieków, jakie przedstawia większość muzyków zebranych na city songs. Doceniam więc przede wszystkim wkład Łukasza. Rodzima scena, nad która ciąży widmo waśni i sporów spotkała się wreszcie na wspólnym, składankowym wydawnictwie i tak chyba trzeba je oceniać - jako swego rodzaju dokument z podziemia. Ale nie jest to zapis pełny (miedzy innymi dlatego, że - jak zauważył Maciek Ożóg - poszczególni wykonawcy bardziej remiksowali, jak mniemam, niż prezentowali indywidualne podejście do dźwięku) i daleko mu jeszcze do uchwycenia choćby połowy tego, co w tym kraju interesujące i inspirujące. Traktuję wiec trzy aktualne części jako preludium do szerszej i niekończącej się eksploatacji wszelakich stylów i trendów, bez samoograniczania i uprzedzeń. Po rozmowie z Łukaszem jestem pewien, ze kolejne części będą bardziej optymistyczne i gama nastrojów, które ukażą artyści będzie szersza. Ale widać już teraz zwiastuny wyrwania się pomysłodawcy z okowów darkambient-postindustrialu. Cieszy mnie udział ludzi, którzy nie narzucają sobie schematów stylistycznych i nie identyfikują się na siłę z żadnym z nurtów. mam nadzieje, że kwiatków w rodzaju (noise'owego!) Mołr Drammaz czy (śpiewającego!) Irka Sochy będzie więcej na kolejnych edycjach - ci akurat są, moim zdaniem, największymi indywidualnościami spośród utworów zebranych na wszystkich trzech częściach i słychać to w niekonwencjonalnym, czy nawet autoironicznym podejściu do tematu. Nie zawiódł mnie Spear, który zaspokoił mój niedosyt po "Sapphire Flower", ciekawe pod względem brzmieniowym utwory zaproponowali według mnie Bartek z XV Parowek i Zenial/Palsecam, minimalny i wysmakowany Moan. W zasadzie, co ciekawe, z utworów, które mi się podobają, żaden nie zawiera zbyt drapieżnego pogłosu i zwolnionych sampli. Czyżby to nieświadoma ucieczka przed mrokiem, jaskiniami, czy - kto wie? - sklepieniami gotyckich kościołów? To już akurat kwestia indywidualnych preferencji. W sumie jest to rzecz ważna i potrzebna. Chociaż nie lubię patriotycznych akcentów, uważam, że na tle tego, co dzieje się w zbliżonych kręgach na świecie nie mamy się czego wstydzić. Najwyżej jest tego wciąż za mało

Kamil Antosiewicz – EA http://www.terra.pl/ea

Jesteśmy bardzo zadowoleni z zawartości. Tym razem piszemy oboje - (od Marka): gratuluje pomysłu, konsekwencji w realizacji i naprawdę artystycznego poziomu wydawnictw, co nie jest jednak częste w naszym pięknym kraju. Z tym większą przyjemnością odszukaliśmy ma płytce siebie i cieszymy się, że wzieliśmy w Twoim przedsięwzięciu udział. Z tego, co widzimy, seria będzie kontynuowana? Czy można byłoby znów się ,,wprosić", ale tym razem jako Paleo-E (nasz nowy projekt poboczny, który będziemy nagrywać w styczniu)?
W związku z naszą galeria i częstymi wizytami różnych ludzi z różnych krajów - prosimy o informacje, czy można zachęcać ludzi do ich kupowania, czy jest to tylko wydawnictwo bardzo elitarne (bo 100 szt. to w końcu niewiele)? Nasze egzemplarze już w trzy godziny po rozpakowaniu znalazły się u innych miłośników tego typu eksperymentów. Będziemy na pewno prezentować wydawnictwo w Galerii.

Anna Nacher - Marek Styczyński http://www.rhplus.ceti.com.pl/pracownia

Drugi śpiewnik miast to niezła jazda... Jazda przez najbardziej mroczne zaułki. Mroczne, groźne, nieprzystępne. Czy całkiem bezpieczne. Nie wiem, bo życia biologicznego w nich mało. Więcej przemysłu. Maszyny, brudne ściany, chemikalia i inne "gadżety" industrialno-informatycznej bestii. Strach tu przebywać, a jednak ciągnie w te rewiry... C. H. District tłucze całe ciało bębnami z automatu. Dla złagodzenia bólu od razu okłada rany miękkim balsamem ciepłego ambientu. Jak nie ulec? Morfeusz jest jeszcze bardziej perfidny. Wciąga minimalowym powiewem kosmicznego wiatru. Gdy omota, zaczyna opukiwać czaszkę... od środka. Podstępnie potrafi zaleźć nie tylko pod skórę, ale i w głąb mózgu. Na industrialny ambient jestem wyjątkowo podatny. Ostrzej, mniej przyjaźnie rzuca się na moje jestestwo Mołr Drammaz. Pomysłowo podany, lekko rozchwiany rytm przeszywają ostre cięcia szkła metalem. Narastają w miarę rozwoju sytuacji. Zaczynam wątpić, czy brnąć dalej... Okazuje się, że "pikkanudo" to tylko ostrzeżenie przed Vilgocią. "versus digital - versus life" brzmi jak eskadra styropianowych odrzutowców lądujących na szkle. To numer, którego nie dzierżą moje uszy. Znosi go moja tolerancyjna dusza. Rozsądek pyta o sens biczowania się przez 10 minut. Wysłuchałem w całości trzy razy i dość. Odtąd przeskakuję na przeciwny biegun, gdzie grają "czary słońca". Nie wiem, czy Aum XI miał na myśli cuda, czy naczynia. Może naczynia pełne cudowności. W powoli falującej muzie drgają drobne zakłócenia. Celowo, ozdobnie wyskrobane skazy na emalii... Muśnięcia bryzy na powierzchni... światła. Jeszcze głębszą ciszą przed burzą szumi, buczy i powarkuje EA. "XII" z cicha drone'uje. Dlatego numer odbieram całym ciałem. Zamiast prorokowanej burzy nadciąga "hindustrial". Anna Nacher i Marek Styczyński robią jarmark. Nie, to nie żadna biesiada... To rzetelny remanent z targowisk w różnych rejonach świata. Dzieją się na nich sceny zaskakujące, ale i targów dobija się różnych w różnych kulturach. Pulsujący kolaż zachęca do wizytowania bazarów. Tak jak większość materiału na "City Songs II" zachęca do częstego sięgania po album.

Yanko Valskey - Moogazyn

© requiem records