|
|
|
CITY SONGS 7 | requiem rec 2002
| |
|
|
|
Seria prezentująca dokonania polskiej szeroko pojętej elektroniki.
cdr 45 min
|
|
|
|
|
|
RECENZJE
|
|
Względnie długo zabierałem się za skreślenie tych kilku słów recenzujących wydawnictwo City Songs części VII-ej. Jednak w myśl zasady, iż "lepiej późno niż wcale", pozwolę sobie dzisiaj zabrać głos. Być może fakt, że nie wziąłem się za ocenę od razu, od kiedy dane mi było wysłuchać krążka, wynika po prostu nie z czystego lenistwa, lecz jest przejawem niejednoznacznego oglądu. Tak, wydaje mi się, iż płyta ta nie jest przeciętnie jednowymiarowa i trudno ją powierzchownie traktować. Ot, co najmniej spojrzenie ambiwalentne... To nie jest wydawnictwo z tych, co po jednokrotnym wysłuchaniu, najzwyklej w świecie odkłada się na dno szuflady i... z ulgą zapomina. Nie, nic z tych rzeczy. Im więcej zasłuchiwałem się w utwory z siódmego krążka, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z jego wielowymiarowości. Tej płyty za każdym razem słucha się inaczej, i za każdym razem odkrywa inne rzeczy, wielokrotnie zwracając uwagę na coraz to nowe szczegóły. Bardzo lubię takiego rodzaju projekty. Wiem, że do podobnego rodzaju twórczości najchętniej się powraca, nawet po latach, pomimo iż w pierwszym odsłuchu nie grzeszy on "komercyjnym blichtrem" (a może właśnie dzięki temu... ). Dziś już wiem, że City Songs VII nie zestarzeje się szybko, niesie on bowiem jakieś ponadczasowe wartości. Chwała Ci Łukaszu za ten pomysł i Wam Muzykom, którzy się do niego przyłączyliście. Dziękuję także za to, że ma skromna osoba mogła Wam towarzyszyć. Wielu już przede mną zrecenzowało poszczególne utwory i nie jest moim celem wypowiadanie się w podobnym tonie merytorycznie oceniającego mentora. Stąd tyle zdań poświęciłem ogólnemu odsłuchowi... Jednak pozwolę sobie zaznaczyć fakt, iż bardzo ciepło, ilekroć
odtwarzacz przestanie kręcić płytą, wspominam brzmienie utworu "Pan Barnstaple ... ". Ten kawałek, zdaje się, najdoskonalej schlebia mojemu osobistemu, acz subiektywnemu, sądowi smaku. Brawo dla mego Imiennika i dla Ciebie Łukaszu! A cała reszta... może być już tylko rozpatrywana w kategoriach Piękna obiektywnego. A o nim się przecież nie dyskutuje...
Piotr Krzyżanowski http://www.ambient.prv.pl
|
|
City Songs 7 jawi się jako zapowiedź interesujących płyt... ( jeśli kiedykolwiek zostaną wydane...). "Pamiątka z czasów..." - interesujący kolaż... rodem z postrockowej i jazzowej elektroniki... Nutopia - wprowadza w odmienne stany... (świadomości...?) - za pomocą dźwięków wykorzystywanych w sposób dosadny a jednocześnie pozwólmy pominąć Afar i Protribencky... natomiast mój imiennik przesłuchał w ciągu 5:51 kawałek głębokiego ambientu... z elementem tej niewypowiedzianej obecności... - dobre... Wulgata... miło kojarzy się z płytką Randy Greif`a... i jego interpretacji "Alice In Wonderland"...sacrum... a wszystko to na gruncie polskim... pobudka panowie !!! - industrial na koniec - choć estetyka uwalnia słuchacza ze stanu w jaki wprowadzają wcześniejsze utwory - jest dobrze... bo możemy na tę chwilę się odnaleźć... mam nadzieję że następne części będą równie dobre... co ja mówię??? - ja to wiem...
Piotr Jurczak http://requiem.serpent.pl/bussodelalune
|
|
Kolejna podróż z Łukaszem Pawlakiem zaczyna się niecodziennie - Wojciech Kosma i jego ciepły quazi - jazzowy materiał okraszony delikatną 'elektro-organiką". Piękny pastelowy klimat podbity niebywałym brzmieniem instrumentów klawiszowych płynnie przechodzi w kolejny remix. Tym razem Łukasz zaprosił do współpracy Nutopię. Dużo przestrzeni wypełnionej echami i radiowymi strzępami rozmów. Ładna kontynuacja utworu otwierającego kompilację. Afar vs. Citysongs - bezimienny twór o niebywałym pięknie utrwalonym przy pomocy minimalnych środków. Tak, na tej płycie jest p r z e s t r z e ń. Jest światło, organika. Odbiera się ją wszystkimi zmysłami, czując dotyk tego co ulotne - c h w i l i - którą Łukasz tak pięknie potrafi utrwalić i podać nam w formie pięknego skończonego tworu jakim jest CITYSONGS. Kolejny utwór to remix Piotra Krzyżanowskiego - elektroakustyczny wstęp, a tuż po nim wypadamy w szaleńczym galopie na otwartą przestrzeń pełną pięknych ech i pogłosów. Ta kolapsuje zapadając się w rejony "niespójnej" elektroakustyki aby powrócić zwielokrotnioną kaskadą ech, pogłosów i szeptów tak wszystkim znanych. Najdłuższym, bo trwającym ponad 12 minut jest wspólne dzieło Łukasza i Protribencky"ego. Rzecz przedziwna, nieokiełznana, awangardowa... Tak prawdopodobnie grałby dzisiaj Miles Davis gdyby śmierć nie podałaby mu swej dłoni. Wulgata. Semiase to kobieta. Wrzucona w sam środek piekła , przykuta kajdanami zakazów i ślepą wiarą swych pobratymców. Jej oczy zamknięte na świat, usta na śmiech... Twór zyskał piękny wymiar dzięki tej współpracy - los Semiase stał się wiarygodniejszy , cierpienie dojmujące. Piękna pieśń arabskiej kobiety wołającej o wolność. Zamykający CITYSONGS Plankton jest przykładem jak z oszczędnych środków stworzyć można bardzo ciekawy materiał. Pogłosy , motoryka rozbudowane aczkolwiek proste w wymowie tła czynią z tego utworu kapitalny numer na tzw. w y j ś c i e. Podróż dobiegła końca. Kolejny jej etap jest właśnie na finiszu. Kilkoma refleksjami chcę się teraz podzielić - CITYSONGS jest potrzebne. Jak powietrze , jak woda. To otwarte wrota kreatywności, to pomost łączący ludzi i ich wspólne zainteresowania. To pomocna dłoń , słowa zachęty , to wspólne tworzenie historii o którą coraz trudniej w tych czasach pełnych marazmu i obojętności. M Y nie chcemy przeminąć. CITYSONGS jest manifestem ludzi kreatywnych połączonych najwyższą z więzi - potrzebą w s p ó l n e g o d z i e ł a. Czekam na kolejną wyprawę Łukasza. Chętnie będę mu w niej towarzyszył.
Andrzej Turziak http://www.wulgata.prv.pl
|
|
Pomarańcz. Miasto o wschodzie złotej kuli która oślepia nas swoimi gorącymi promieniami. Przyłożona lupa, spalone domy, a w środku chłód i zima. Zamknę okno bo dźwięki wylecą, one lubią chłód, na parapecie leży stwardniało - sterczący lód... W "odmienne stany" mroźnej wędrówki wprowadza mnie Nutopia. Czuję jak idę po śniegu, który skrzeczy mi, jakbym niesamowicie anielsko zawadiacki śpiew pani Bjork słyszał. Zaprasza mnie Ona do swojej krainy, ale tym razem muszę z żalem odmówić, Nutopia była pierwsza, dziś pójdę do Nich. Z daleka dzwoni dzwon... Chyba nie zamarznę... Widzę sanie i słyszę skowyt zaprzęgowych psów... Będę żył. Otrząsając się z poprzednich doświadczeń niespodziewanie znalazłem się na środku błękitnego morza. Dryfując nie mam żadnego wpływu na przebieg dalszych wydarzeń. Dochodzą do mnie śpiewy, ale to tylko złudzenie. Frustrujące brzmienie fortepianu przypomina mi chwile, które spędziłem z kochającą osobą, lecz te chwile odeszły już na zawsze... Pora zamknąć oczy i odlecieć... Afar... Afar... Tam w górze odczuwam brak zaufania. Zawsze lubiłem czerń. Teraz jestem w bieli. Zaczynam tęsknić. "Czarna tęsknota?" Czerń wciąga i otula jest mi z nią dobrze. Czasami nawet, aż za dobrze. Nie wierzę, ale choć jestem tu tak wysoko, dochodzą do mnie echa z dołu. Echa Depeche Mode których cenię i szanuję. Kiedyś ktoś mi opowiadał o pewnym zdarzeniu, o "urlopie pana barnstaple". Dziwna sytuacja, odczuwam brak ciepła, czuję się jakbym leżał w grobie i wieko z niewiadomych przyczyn zaczęło zgrzytać. Dziwny bezruch. Żadnego falowania. Wokół mnie same sklepy, ale za to jakie. Cynamonowe. Krajobraz uległ nieoczekiwanym zmianom. Z bezruchu znalazłem się w podróży. Mijając poszczególne miejsca, dostrzegam z pod zapadłych powiek stertę zardzewiałego żelastwa. Nie wiem, dlaczego dotykając go swoją wyobraźnią poczułem delikatne muśnięcie kobiecej dłoni. Jakże było ono diabelsko ekscytujące. Chcę tak trwać. Chcę to czuć. Chcę patrzeć jak zasypiam obok jej ciała... wulgata... Niestety. Z labiryntu pięknych doznań wyrywa mnie z lekka przeraźliwe pikanie. Nie chcę. Nie chcę. Jeszcze nie teraz, przecież jest niedziela nie pracuję, wyłącz ten okropny budzik. Ja chcę nadal śnić. Chcę marzyć. Niestety, chora, szara rzeczywistość, bezlitośnie wkracza w moją podświadomość, która została bezpowrotnie zbrukana. Wstałem i czuję się jak obłąkany schizofrenik. Dobra. Dobra. Już wstałem, znalazłem drogę, wyszedłem z tego przepięknego labiryntu cudownych i uniesionych doznań. Przeklęty budzik. Niech go ktoś wyłączy. Proszę... Wyszedłem... W żadne, ani w złe, ani w dobre stany nie wprowadza mnie Wojciech Kosma - "pamiątka z czasów epidemii". Z całym szacunkiem dla wyżej wymienionego współautora utworu... reszta prócz Plankton-u, jest rewelacyjnie spójna - nie wiem czy to przypadkowy zamiar, czy było to zaplanowane, aczkolwiek udało się osiągnąć pewną artystyczną spójność pod względem brzmieniowo - klimatowym - choć mogę się mylić - laikiem nie jestem, ale nawet zorientowany w temacie człowiek może być w błędzie... Trafnie ujął to Andrzej Turziak - Wulgata - semiase (titanum doll) - w "stosunku" Plaknton -u, - kapitalny numer na tzw. wyjście... wyszedłem... jest mi z tym dobrze, biorąc pod uwagę takie doborowe towarzystwo... Dziękuję i pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników "podróży" pod kierownictwem kapitana łajby Łukasza Pawlaka...
Night Chris
|
|
|
|