REQUIEM RECORDS


To wydawnictwo mające na celu promocję muzyki elektronicznej, ambientalnej 
i postindustrialnej. 

Od teraz skupiamy się na dokumentowaniu nagrań polskich zespołów działających na przełomie lat 70-tych, 80-tych i 90-tych. Grup dziś zapomnianych, których muzyka nadal ma ogromny potencjał. Ta muzyka jest ponadczasowa 
i warto byś się o tym przekonał...



KONTAKT


ZAMÓWIENIA

 
 

The Magic Carpathians & Lechistan's Electric Chair Marek Styczyński | cyber totem
requiem rec 29/2007


Solowy projekt podsumowujący kilka lat doświadczeń ze studyjnymi eksperymentami sonicznymi, autorskimi warsztatami, podróżami i studiami nad rytualną muzyką Karpat i Bałkanów. W nagraniach m.in.. wykorzystano archaiczne klarnety, rogi i flety pionowe z Karpat, lutnie tampura i sitar z Indii, zestaw liturgicznych instrumentów z prawosławnych klasztorów oraz instrumenty z Tybetu oraz Dalekiej Północy.

cd | 48 min

01. dolphin's death
02. cyber totem
03. personal totem
04. carpathians sun totem
05. mother vak
06. amore (old school version)
07. sonic totem
08. saam's land

09. larix vox (towarzyszący płycie jedynie w formie mp3) mp3 only bonus track










„Cyber Totem” pochodzi z sesji nagraniowej zapoczątkowanej jesienią 2006 roku i zakończonej w połowie stycznia 2007 roku. Jest lustrzanym odbiciem muzyki „Mirrors”, nagranej wspólnie z Anną Nacher w 2006 roku. 

Miała to być sesja skupiona na moich upodobaniach i doświadczeniach oraz próba uporządkowania własnej metody przygotowań do nagrań i pracy w studiu. W sesji wykorzystałem m. in. kilka własnoręcznie zbudowanych instrumentów, mniej znane brzmienia geologiczne oraz nagrania terenowe. Dźwięków używałem jak wyjściowego budulca do projektowania środowisk brzmieniowych ( ) i niektóre z nich całkowicie przetworzyłem znacznie oddalając od pierwowzoru. 

Dla równowagi i trochę przewrotnego nawiązania do bliskiej mi tradycji, wprowadziłem dźwięki obarczone silną mitologią: didjeridu, sitar i kobiecy głos oraz fragmenty starszych kompozycji Projektu Karpaty Magiczne. Te ostatnie należy traktować jako elementy recyclingowe, których nowa rola nie pozostaje w związku z pierwotnym zamysłem. 

W komponowaniu muzyki nie przyjąłem żadnego „założenia wstępnego” i kierowałem się jedynie dynamiką i brzmieniowym smakiem zgromadzonych materiałów. 

„Cyber Totem” jest wędrowaniem po starych i nowych szlakach z odpoczynkiem w miejscach o dobrej energii. Nie unikałem zwalniania w ciemniejszych zaułkach, konfrontacji i smutnych konstatacji, o które troszczą się bez końca całe rzesze głodnych duchów grasujących w cyberprzestrzeni i tak zwany „los”. 

Do recenzentów i ludzi pełnych dobrych chęci zwracam się z prośbą o słuchanie płyty Cyber Totem w oderwaniu od klubowo-piwnej mitologii szamańskiej i innych tego typu intelektualnych masturbacji, prowadzących do nadinterpretacji moich intencji. Cyber Totem traktuję jako pierwszy krok i zaproszenie do pracy nad innymi możliwymi wersjami tego projektu.

Marek Styczyński
Słowacja, grudzień 2006

"Wyobraźnią jest pamięcią"
James Joyce

home@karpatymagiczne.com
www.magiccarpathians.com
www.karpatymagiczne.com/forum
www.myspace.com/carpathians
 
muzyce towarzyszy obszerny tekst na temat inspiracji i pracy studyjnej, który znajdziesz tutaj >>>

Cyber Totem ma już realizowany dalszy ciąg w postaci Cyber Totem Community. 

Projekt polega na przygotowaniu autorskiej muzyki na bazie dwóch dronow - środowisk brzmieniowych zbudowanych dla potrzeb płyty - matki. 

Dotąd na propozycje odpowiedziały w Polsce pozytywnie: 
Job Karma, Emiter i Hati. W projekcie uczestniczą - jak dotąd - także muzycy z USA, Słowacji i Słowenii. 

Zapraszam - Marek Styczyński

RECENZJE

Pierwszy autorski album Styczyński wydał po 30 latach obecności na scenie. Co za herezja w dobie karier rodem z „Idola”! Całe szczęście, że są artyści, którzy mogą sobie na nią pozwolić. Ten multiinstrumentalista związany z legendarną grupą Atman nagrywał muzykę dla teatrów, współtworzy formację Karpaty Magiczne. Bada archaiczne instrumenty i związki muzyki środkowej Europy i Azji. „Cyber Totem” te echa wplata w elektroniczne kolaże. Z tym, że elektronika Styczyńskiego, inspirowana awangardą techno i industrialu, brzmi żywiołowo i organicznie. Efektem jest frapująca muzyka ambient o głębokim tchnieniu i tajemniczej aurze. 

Rafał Księżyk dodatek Kultura do Dziennika 12.10.07, Playboy

PIERWOTNA SIŁA MUZYKI
Klasyk polskiej biomuzyki na pierwszym albumie solowym. To sztuka poza wszelkimi kategoriami.
Marek Styczyński zaczynał od dźwięków czysto akustycznych w grupie Atman, dziś legendzie polskiej muzyki etnicznej. Już w latach 70 jeździł po świecie: nagrywał co ciekawsze brzmienia i zwoził instrumenty. W 1998r. założył razem z Anną Nacher projekt Karpaty Magiczne. Połączyli w nim oryginalne brzmienia instrumentów z najdalszych zakątków świata i nagrania terenowe (często digitalnie przetworzone) z psychodelicznym postronkiem. Na solowym albumie Styczyńskiego również słychać charyzmatyczny głos i gitarę Nacher. Ale to jego płyta. Wykorzystał tu m.in. archaiczne klarnety, rogi i flety pionowe z Karpat, lutnie tampura i sitar z Indii, czy liturgiczne instrumenty z prawosławnych klasztorów. Połączenie natury z cybertechnologią zaowocowało trzema kwadransami muzyki niezwykłej. Można szafować tu etykietami, bo słychać tu Etno i ambient, i industrial i bioelektronikę. Formą utworów rządzi trans- fascynuje pierwotną siła, przypomina o plemiennych formach i funkcjach muzyki. Sztuki poza wszelkimi kategoriami.
Ten album idealnie wpasowałby się w kolejną pozycję dyskografii Karpat Magicznych (są tu nawet wplecione fragmenty starszych utworów grupy). Zamiast tego rozpoczyna nowy rozdział w historii jej muzyków. Oby zaowocował własną płytą Nacher i kolejnymi wspólnymi albumami Karpat Magicznych. 

Marcin Babko
Gazeta "Co Jest Grane"

Cyber Totem's sonic landscape is wonderfully exotic, mystical and often very odd mixing together all manner of instruments from around the world -we have; Fujara from Slovakia, Kaval from Bulgaria, Fadno & Paska from Sweden and this list goes on with fourteen or so weird and wonderful instruments from all over the world. 
The eight tracks on offer fall somewhere between world music, ambience, drone, rhythmic work-outs, noise & the avant grade- with brief forays into funky touches and electroinca here and their, but for the most part this feels very earthy and real. It brings to mind trips over vast desert plains lined by snow topped mountains, or ambling along overgrown temple walkways in the middle of a vast rain forest, or strange street performance in overcrowded market places from other lands. In places it does dance close to being a little new-age, but thankful never really gets there.

The album seems to get stranger and denser as it goes along, feeling like your slipping father and father into opium hazed dreams of other lands, but none of the sounds or instruments are ever used just purely for their sound, there place for maximum sonic effect and atmosphere and clearly played with experience and talent, there also all mainly played by Styczyński himself too.

A heady and hallucinogenic trip around the audio world where Styczyński shows he has a real talent for creating atmospheric, strange and hypnotic music. 

Roger Batty
www.musiquemachine.com

Reading the title "Cyber Totem“ was sufficient to know that I wouldn’t like this CD, as anything spiritual or esoteric just isn’t spent well on me. Realizing that the titles of half of the tracks comprise the word “Totem” didn’t make things any better. And remarking that the list of instruments includes, amongst others, didjeridu, sitar and bone trumpet lowered my expectations even further. In addition there is a large scratch on the surface of my copy, which made it impossible to play it on my stereo. So I ended up playing it on the cheap boom box in my kitchen, which allowed me to listen to at least five of the eight tracks, until the CD-player started skipping too, but also effectively killed whatever sublime effect this music could possibly have. What I heard then wasn’t half as bad as I had expected, though: dark (not gloomy), rhythmic, drone-related music, created with acoustic instruments, field recordings and effect boxes, neither loaded with pathos nor with ‘tribal’ drumming or chanting, but rather concentrated and atmospheric – some of the more down-to-earth passages were even quite enjoyable. I still prefer to pass on this, however, if something like Ambient-Industrial, adaptations of ‘ethnic’ music with esoteric connotations, archaic-sounding wind instruments and lots of artificial reverb are your thing, you might think different about this release. 

Magnus Schaefer
(31 October, 2007) www.digitalisindustries.com

Projekt Karpaty Magiczne kojarzony jest z tradycją etno-psychodelii. Niniejsza płyta, gwoli ścisłości sygnowana jedynie nazwiskiem Marka Styczyńskiego (choć wśród uczestniczących w sesji muzyków jest i druga połówka formacji - Anna Nacher), dowodzi jak mylna i powierzchowna jest to opinia. Album jest swoistym kolażem licznych nagrań terenowych, przetworzonych próbek wcześniejszych prac Karpat, jak i dźwięków wygenerowanych przez duet i zaproszonych gości m.in.: z klarnetów, rogów i fletów z Karpat, didjeridu, lutni tampura i sitaru z Indii, zestawu liturgicznych instrumentów z prawosławnych klasztorów oraz instrumenty z Tybetu oraz Dalekiej Północy, a także instrumentów własnej konstrukcji. Całość została potraktowana jako materiał wyjściowy do tworzenia autorskich środowisk brzmieniowych, gdyż Styczyński traktuje studyjną edycję jako autonomiczny, szalenie ważny środek ekspresji. To strategia bliska ideom postindustrialu czy niemieckiej psychodelii zwanej krautrockiem – przedstawiciele tych nurtów pojmowali studio jako laboratorium i uprawiali w nim swoistą alchemię dźwięku. Artysta destyluje, szlifuje, spiętrza czy nawarstwia poszczególne barwy, osadza je w zaskakujących kontekstach. Pokazuje, jak wielkim wyzwaniem i tajemnicą jest dźwięk sam w sobie – niekoniecznie melodia, motyw, fraza. Wszystko to składa się na hipnotyzującą, a jednocześnie barwną brzmieniową podróż - omijającą tani mistycyzm, jak i sztuczność czy manieryzm bijące z wielu ambientowo-etnicznych produkcji - w najlepszych momentach osiągając wymiar rytuału. 

Łukasz Iwasiński tygodnik.onet.pl + www.polskieradio.pl

Marek Styczyński - współzałożyciel grupy Atman i niezwykle płodnego projektu Projekt Karpaty Magiczne (wraz z Anną Nacher, od 1998,), podróżnik, kolekcjoner instrumentów etnicznych i nagrań terenowych, autor warsztatów. Premierowy materiał wyszedł nakładem elektronicznej wytwórni. Choć instrumentarium elektroniczne nie stanowi tu dominującej roli, a częściej służy raczej przekształceniu brzmień akustycznych, przyznać można, że płyta mieści się w nurcie ambient. I to tego z najwyższej półki, chociażby spod znaku Brian Eno, Jon Hassel czy Rapoon. Ale wiadomo – ambient, jak i inne takie nazwy to sztucznie tworzone nisze. Lepiej skupiać się na samej muzyce. Już sam wykaz instrumentarium użytego na „Cyber Totem” zmusza do głębokiego nasłuchiwania: cymbały, sitar, didjeridu, słowacka fujara pasterska, bułgarski flet kaval, klarnet gajdica, tybetańska trąbka z kości, indyjskie mini harmonium, misy tybetańskie, marimba, bębny, grzechotki, głosy i wiele innych instrumentów, w tym sporo zbudowanych własnoręcznie. Równocześnie różne nagrania terenowe, w tym między innymi bardzo istotne przetworzone rejestracje najdawniejszych dźwięków świata: wody, źródeł, geologicznych ujść gazów. Efekt końcowy to intrygujące zderzenie archaiczności z nowoczesnością. Ponad 30 lat doświadczeń i uczciwej pracy z dźwiękiem musiało zaowocować takim udanym studyjnym eksperymentem. Przede wszystkim jednak chodzi tu o to, że Styczyński ze swym „Cyber Totem” zmusza do myślenia. Polecam, również w połączeniu z lekturą notatek autora, dostępnych na stronie wytwórni Requiem.

Rafal Iwański (www.hati.info; www.myspace.com/hatitah) www.magazynmoment.pl

Australijczycy mają swe ścieżki pieśni (songlines), wyznaczające imaginacyjną topografię aborygeńskiego świata, zaś Marek Styczyński postanowił wbić w rodzimą rzeczywistość akustyczną kilka dźwiękowych totemów, ustanawiając zarazem wyraziste punkty orientacyjne swej muzycznej wyobraźni. Ta zaś coraz wyraźniej koncentruje się wokół kilku zasadniczych problemów artystycznych, wynikających ze śmiałej wizji, w której muzyka, najogólniej rzecz ujmując, elektroakustyczna staje się medium łączącym tradycyjne, nierzadko archaiczne, instrumentarium oraz techniki ekspresji z metodami twórczymi właściwymi futurystycznie zorientowanej elektronice (też zwykle na swój sposób archaicznej, gdyż analogowej, nie zaś digitalnej). Stąd też pośród procedur twórczych, po które z upodobaniem sięga Marek Styczyński miejsce szczególne zajmują studyjne opracowania źródłowych nagrań plenerowych oraz elektroakustyczne preparacje brzmień tradycyjnych instrumentów etnicznych, dostarczające podstawowej materii dźwiękowej do dalszej pracy kompozycyjnej oraz ustanawiające punkt wyjścia dla muzycznej improwizacji. Zwieńczeniem tak pomyślanego procesu twórczego jest właśnie Cyber Totem, przynoszący trzy kwadranse przemyślanej, prawdziwie osobistej muzyki, której korzenie tkwią głęboko w tradycji, owocując równocześnie zgoła współczesnym i śmiało wyglądającym w przyszłość światem zdarzeń dźwiękowych o charakterze bynajmniej nie tylko muzycznym. Osiem utworów wypełniających ten album każe pamiętać zarówno o pionierskich dokonaniach ojców muzyki ambient – jeśli Briana Eno i Johna Hassela uznamy za pomysłodawców pewnej metody pracy z dźwiękiem, jak i o ekstrawagancjach postindustrialnej awangardy (Rapoon), bratających etno z elektroniką, a także o najnowszych dokonaniach twórców takich, jak Ben Vida, który w swym projekcie Bird Show zdaje się podążać podobnymi ścieżkami muzycznymi (songlines?) co Marek Styczyński. Cyber Totem przywodzi mi jednak na myśl przede wszystkim wyśmienite albumy formacji Biota, choć nie o podobieństwo czysto muzyczne tu idzie, lecz o pewne pokrewieństwo w metodzie twórczej, kojarzącej się nieodmiennie z cierpliwym lepieniem dźwięków akustycznych, elektronicznych oraz „konkretnych” w spójną, pulsującą organicznie całość, przyjmującą kształt nieskończonej muzycznej narracji, rozkwitającej tu i ówdzie ornamentami improwizacji. Poza sferą skojarzeń i analogii album ten pozostaje jednak nad wyraz przekonującym aktem twórczej ekspresji o charakterze (inty)mistycznym, bo osobisty stosunek twórcy do każdego wybrzmiewającego dźwięku ociera się tu już o postawę czysto kontemplacyjną. Przyznam jeszcze na koniec, że, nasłuchując uważnie informacji o nowym projekcie Marka Styczyńskiego, przygotowywałem się na album jeszcze bardziej ascetyczny, szorstki i surowy, co nie zmienia faktu, iż Cyber Totem pozostaje płytą spójną, wysmakowaną i szczerą – godną najwyższej uwagi.

Dariusz Brzostek

Marek Styczyński kontynuuje swoje etniczne poszukiwania. 

Styczyński jest odpowiedzialny wraz z Anną Nacher (tu także śpiewa i gra na gitarze) za powstały w 1998 roku projekt Karpaty Magiczne (The Magic Carpathians). Wydanie ”Cyber Totemu” nakładem elektronicznej wytwórni to wbrew pozorom strzał w dziesiątkę, ponieważ mieści się w szerokiej konwencji ambientu. Daje o tym znać już otwierający płytę ”Dolphin’s Death”. Styczyński zarzeka się, że klawiszy nie użył, a dźwięk, na którym opiera się ta kompozycja, jak żywo przypomina syntezatorowy. 

Do kreowania ludowej, etnicznej muzyki różnej maści wykorzystuje zdobycze techniki - zarówno przy nagrywaniu ”w terenie”, w studiu, jak i przy obróbce komputerowej. Skutecznie przenosi świat zapomniany i odrzucany przez popkulturowy przekaz w sferę digitalną, bardzo go przetwarzając. Pisze: ”Dźwięków używałem jak wyjściowego budulca do projektowania środowisk brzmieniowych i niektóre z nich całkowicie przetworzyłem znacznie oddalając od pierwowzoru”. Do budowania swojego muzycznego świata stosuje wiele środków: powszechnie znane (głos, didjeridu, sitar, gitara) oraz własnoręcznie zbudowane instrumenty, field recordings, fragmenty wcześniejszych nagrań Karpat Magicznych i specjalnie napisane programy. 

Wprawdzie każdy z utworów jest z zupełnie innej parafii i czuję, że Styczyński ma przynajmniej osiem wcieleń (plus jedno gratisowe), to ta różnorodność jest cholernie wielkim atutem. Po sobie słyszymy rytmiczny ”Carpathians Sun Totem”, denerwujący i naprzykrzający się jak komary nad rzeką, dzwoniący jak budzik z rana ”Mother Vak”, popowo-gitarowo-sitarową nutę z radia z śpiewającą Nacher oraz ”Sonic Totem” przypominający z początku moje ukochane nagrania Briana Eno i Jona Hassela. 

”Cyber Totem” ma być dopiero zalążkiem Cyber Totem Community. Już zgodzili się w niej uczestniczyć Job Karma, Emiter i Hati oraz muzycy ze Słowacji, Słowenii i Stanów Zjednoczonych. Ciekawe, co z tego wyniknie. Początek jest wyśmienity, wciągający i bardzo przystępny.

Wojtek Furmaniak g-punkt.pl

Miała to być sesja skupiona na moich upodobaniach i doświadczeniach oraz próba uporządkowania własnej metody przygotowań do nagrań i pracy w studiu. - mówi marek Styczyński o swojej solowej płycie „Cyber Totem”, wydanej właśnie nakładem Requiem Records. Nazwisko Styczyńskiego jest już bowiem znane pewnemu gronu słuchaczy, z założonego wraz z Anną Nacher w 1998 roku projektu Karpaty Magiczne (The Magic Carpathians). Tym razem podjął się samodzielnej pracy nad tworem, będącym wypadkową połączenia muzyki Karpat i Bałkanów, instrumentarium stworzonego własnoręcznie przez autora płyty i zestawu instrumentów tradycyjnych – z Indii czy Tybetu. Ten właśnie opis najsilniej zachęca do przesłuchania płyty „Cyber Totem”, szczególnie osoby zafascynowane fuzją nowoczesności i tradycji, muzyki współczesnej i folkloru. 

Niestety, start albumu Styczyńskiego nie należy do najszczęśliwszych. „Dolphin’s Death” przypomina raczej muzykę relaksacyjną z nagraniami pieśni godowych delfinów niż tak szumnie zapowiadane zjednoczenie tego, co wtedy i tego, co dziś. Nie słyszę też dynamiki i brzmieniowego smaku, o których twórca mówi w opisie płyty. Następny utwór „Cyber Totem” poprawia nieco tę sytuację, acz reminiscencje z Suns of Arqa są tak silne, że trudno o pełnowartościową satysfakcję z odsłuchu. Jest to po prostu powtórka z rozrywki, coś, co swego czasu przemielone zostało na wszystkie możliwe strony. Tę satysfakcję w pewnym sensie dostajemy przy kolejnej kompozycji „Personal Totem”, której forma zainspirowana jest transowym wydźwiękiem australijskim didgeridoo, którego Styczyński zresztą w utworze używa. Jednak najciekawiej w całym utworze wypada... końcówka, kiedy pojawiają się odgłosy „z terenu” i bałkański flet kaval. Całość nabiera iście etnicznego klimatu podrasowanego elektronicznym zmysłem. O to właśnie chodziło mi, kiedy umieszczałam „Cyber Totem” w odtwarzaczu. 

Wszystkie braki Styczyński nadrabia w „Carpathians Sun Totem” – jest i dynamika, i etnika, i ciekawe brzmienie, wyraźny rytm wybijany na bębnach i w melodii fujarki, wprowadzające w stany hipnotyczne. Trans to zresztą swoisty leit-motiv „Cyber Totem” – raczej przypadkowy, jeśli wierzyć Styczyńskiemu w brak założenia przy produkcji albumu. Trudno bowiem o inny efekt, jeśli w użycie wchodzą wszelkie instrumenty służące do religijnego odrętwienia w najodleglejszych zakątkach Ziemi – jak wspomniane didgeridoo, tybetańskie misy czy mała harmonia indyjska. 

Tak więc jest baza i instrumenty melodyczne (wspomniane flety, fujarki i nie wspomniany sitar), a elektronika nasyca ich brzmienie, przenika, modyfikuje. „Cyber Totem” to płyta nierówna, ale wartościowa. Etnomuzykolodzy będą zachwyceni. 

Kaśka Paluch http://80bpm.net/articles.php?id=720

Marek Styczyński kontynuuje swoje etniczne poszukiwania. Wprawdzie każdy z utworów jest z zupełnie innej parafii i czuję, że Styczyński ma przynajmniej osiem wcieleń (plus jedno gratisowe), to ta różnorodność jest cholernie wielkim atutem.

Styczyński jest odpowiedzialny wraz z Anną Nacher (tu także śpiewa i gra na gitarze) za powstały w 1998 roku projekt Karpaty Magiczne (The Magic Carpathians). Wydanie ”Cyber Totemu” nakładem elektronicznej wytwórni to wbrew pozorom strzał w dziesiątkę, ponieważ mieści się w szerokiej konwencji ambientu. Daje o tym znać już otwierający płytę ”Dolphin’s Death”. Styczyński zarzeka się, że klawiszy nie użył, a dźwięk, na którym opiera się ta kompozycja, jak żywo przypomina syntezatorowy. 

Do kreowania ludowej, etnicznej muzyki różnej maści wykorzystuje zdobycze techniki - zarówno przy nagrywaniu ”w terenie”, w studiu, jak i przy obróbce komputerowej. Skutecznie przenosi świat zapomniany i odrzucany przez popkulturowy przekaz w sferę digitalną, bardzo go przetwarzając. Pisze: ”Dźwięków używałem jak wyjściowego budulca do projektowania środowisk brzmieniowych i niektóre z nich całkowicie przetworzyłem znacznie oddalając od pierwowzoru”. Do budowania swojego muzycznego świata stosuje wiele środków: powszechnie znane (głos, didjeridu, sitar, gitara) oraz własnoręcznie zbudowane instrumenty, field recordings, fragmenty wcześniejszych nagrań Karpat Magicznych i specjalnie napisane programy. 

Wprawdzie każdy z utworów jest z zupełnie innej parafii i czuję, że Styczyński ma przynajmniej osiem wcieleń (plus jedno gratisowe), to ta różnorodność jest cholernie wielkim atutem. Po sobie słyszymy rytmiczny ”Carpathians Sun Totem”, denerwujący i naprzykrzający się jak komary nad rzeką, dzwoniący jak budzik z rana ”Mother Vak”, popowo-gitarowo-sitarową nutę z radia z śpiewającą Nacher oraz ”Sonic Totem” przypominający z początku moje ukochane nagrania Briana Eno i Jona Hassela. 

”Cyber Totem” ma być dopiero zalążkiem Cyber Totem Community. Już zgodzili się w niej uczestniczyć Job Karma, Emiter i Hati oraz muzycy ze Słowacji, Słowenii i Stanów Zjednoczonych. Ciekawe, co z tego wyniknie. Początek jest wyśmienity, wciągający i bardzo przystępny. 

Wojtek Furmaniak www.g-punkt.pl

© requiem records