|
|
|
KLIMT |
jesienne odcienie melancholii | requiem rec
30/2007 | |
|
|
|
Solowy debiut Antoniego Budzińskiego,
gitarzysty sopockiej Saluminesii, na którym przestrzenne gitary i cichy śpiew podejmują dialog z ambientoidalną
elektroniką i surowym rytmem automatu perkusyjnego. Płyta
nie tylko dla fanów Slowdive. promomix
Solo debut of Antonii Budziński, lead gitar in Saluminesia from Sopot. Spatial guitars and silent vocal interact with ambient electronics and rough rythm of drum
machine. Recommended not only to the Slowdive lovers.
promomix
cd | 45 min
|
|
01. dom bez ścian
02. heaven
03. spowiedź syren
04. donikąd
05. Ennui
06. hapinessless
07. kod marzeń (cały utwór)
08. małe skrzydła
09. oceany
|
|
Klimt to Antoni Budziński grający na co dzień na gitarze w sopockim zespole Saluminesia.
Razem z zespołem Klimt ma na swoim koncie liczne wyróżnienia, między innymi w konkursie Ekspresowe Otwarcie radiowej Trójki (marzec 2005). Jest obecny w audycjach Piotra Stelmacha w Pr III Polskiego Radia „3maj z nami” oraz „Pastelowy Świat Rocka", a także w nieistniejącej już audycji Pawła Kostrzewy „Trójkowy Ekspress".
Muzykę Klimta można również usłyszeć w audycjach Mariusza Owczarka w PR III Polskiego Radia - "Teraz Polskie" oraz "Muzyka o
Północy" i w audycji Piotra Stelmacha "Offensywa".
Zajął 1. miejsce na przeglądzie Lech Maj Party (maj 2006), na przeglądzie zespołów rockowych w Nidzicy (czerwiec 2005) oraz na przeglądzie zespołów alternatywnych w Pelplinie (listopad 2005). W Pelplinie Klimt otrzymał również wyróżnienie dla najlepszego gitarzysty.
theklimt@o2.pl
www.klimt.art.pl
www.myspace.com/theklimt
|
|
RECENZJE |
|
W polskiej muzyce od zawsze brakowało mi płyt instrumentalnych. Nie wiem, dlaczego utalentowani kompozytorzy nie
decydują się na indywidualne zaprezentowanie swojego warsztatu i kunsztu. Na
szczęście odwagi nie brakuje młodym muzykom, nawet nieznanym szerszej
publiczności. Jako Klimt debiutuje Antoni Budzinski, gitarzysta sopockiej Saluminesii. Nie popisuje
się na każdym kroku technika gry. Dba o nastrojowy klimat kompozycji, które w sumie
skłaniają do zadumy i relaksu (patrz tytuł). Budzinski połączył przestrzenne gitary z ambientowa elektronika. Płyta zdecydowanie dla wielbicieli nowych
brzmień o eksperymentalnym zacięciu. Fani rocka mogą ponarzekać na brak dynamicznych momentów.
Krzysztof Kowalewicz Gazeta Wyborcza (Co jest grane Piatek–czwartek 11-17 kwietnia 2008)
|
|
Najnowsze wydawnictwo Requiem Records jest świetnym przykładem na słuszność tezy „pozory mylą”. Tytuł samego albumu, jak i poszczególnych utworów („Donikąd”, „Hapinessless”) może wywołać nieprzyjemne skojarzenia z quasi-emo-style, na szczęście to tylko mylne wrażenie. Okazuje się bowiem, że płyta pozbawiona została płytkiej melancholijności na rzecz dobrze wyprodukowanej „smutnej muzyki”. A przy okazji jest to jedno z łagodniejszych w odbiorze wydawnictw Requiem – polskiego specjalisty od brzmień trudnych i niecodziennych.
Słowem wyjaśnienia, Klimt to jednoosobowy projekt Antoniego Budzińskiego, gitarzysty sopockiej Saluminesii. Omawiana płyta to jego solowy debiut. Zdolności gry na gitarze Budziński oczywiście wykorzystał, większy nacisk położył jednak na ilustracyjną stronę dźwięku tego instrumentu, okraszając go ambientową elektroniką o ciepłym brzmieniu. Do instrumentarium dołożone zostały też selektywne dźwięki fortepianu i „posamplowany” wokal. No i oczywiście perkusja. Przy ogólnym i zdystansowanym podejściu do muzyki Klimt trudno oprzeć się wrażeniu, że ma ona pewne koniugacje z późnymi dokonaniami Anathemy. Cóż, „z tygrysa pasów nie zedrzesz” – mówiąc kolokwialnie – trudno oczekiwać, by muzyk zespołu prog-rockowego nie przemycił kilku rozwiązań z tego nurtu na grunt własnej twórczości. Ma to już widocznie we krwi.
Na zasadzie progresji rozwija się także większość kompozycji zawartych na albumie. Partie poszczególnych instrumentów pojawiają się i znikają jak pojedyncze fale na wzburzonym morzu, autor nie dokłada raczej nowych linii melodycznych, nie wprowadza polirytmii. Utwory „pędzą” przed siebie poprzez coraz bardziej agresywną eksploatację instrumentarium. I mówię tu oczywiście tylko o pewnej części płyty, bo jako zupełne przeciwieństwo kompozycji wcześniej opisanych jawią się te, które transowo i minimalistycznie wyciszają galopującą maszynę dźwięku.
Biorąc pod uwagę tego typu skrajności i „huśtawki nastrojów” można by powiedzieć, że to raczej „Wiosenne odcienie depresji”. Niemniej jednak krążek wart jest uwagi – także tych, którzy od muzyki oczekują melodyjności i płynnej harmonii bardziej, niż eksperymentów melorytmicznych. Nic odkrywczego, a jednak przyjemne.
Katarzyna Paluch 80bpm.net
|
|
The Klimt to solowy projekt gitarzysty grupy Saluminesia, Antoniego Budzińskiego. Pierwsza płyta projektu, "Jesienne odcienie melancholii", obfituje w niezwykle przestrzenne, ambientalne pasaże, sprawiające, że człowiek zatrzymuje się w codziennej gonitwie, zwalnia swe życiowe procesy i trwa w niebycie. Piękna sprawa - już dawno nie czułem czegoś tak niesamowitego. Odpływam w sen, a dźwięki łagodzą bicie serca. Budzę się na chwilę, by przekazać wam te kilka prostych słów, o pozornie prostej płycie, której subtelność mnie urzeka.
Jest w "Jesiennych odcieniach melancholii" coś naprawdę magicznego, bo pomimo że zawarte tu dźwięki to sprytnie dobrane inspiracje kapelami pokroju Lali Puna, Efterklang, Explosion in the Sky, Mum, czy Four Tet, to ich poziom nie odbiega profesjonalizmem od mistrzów tego typu grania, a śmiem nawet twierdzić, że im dorównuje. Można zarzucać Budzińskiemu, że jest mało interesujący, nużący i jednostajny w budowaniu klimatu. Można też powiedzieć, iż jego solowe dzieło tak naprawdę nie jest warte większej uwagi. Jednak myli się ten, kto wypowie te oszczerstwa. Kieruję się teraz może zbytnim subiektywizmem, ale cóż poradzę? "Jesienne odcienie melancholii" to moja płyta na noc...a i w dzień lubię jej posłuchać. Dlatego mam mały apel: Dajcie się pochłonąć na wiosnę jesiennej melancholii, na pewno wam nie zaszkodzi.
LookAsh Mijała muzyka.gery.pl
|
|
|