od lat wydaje i promuje muzykę elektroniczną, ambientalną
i industrialną.
Dziś praca wydawnictwa skupia się przede wszystkim na
przedsięwzięciu o nazwie Archive Series.
Linia wydawnicza Archive Series to unikatowy projekt, który
stworzyliśmy by zachować ogromny potencjał muzyki lat 70,
80 i 90.
Wznawiamy, a w wielu przypadkach wydajemy po raz pierwszy
nagrania polskiej sceny niezależnej.
Wartość artystyczna tej twórczości jest nieoceniona, choć
w wielu przypadkach nieznana, a my postawiliśmy sobie za
cel ocalenie przed upływem czasu dokonań twórców z
tamtych lat.
KONTAKT
ZAMÓWIENIA
SISYGAMBIS | translucid | requiem rec
47/2012
Pierwszy, wznowiony album grupy utworzonej w 1989 roku we Francji z którą współpracował m.in. Ian Harris – inżynier dźwięku z Manchesteru, współtwórca brzmienia Joy Division i New Order. Kompozycje o niezmiernie atmosferycznej i balansującej na granicy gotyku i industrialu budowli. Płyta, która z pewnością przypadnie do gustu fanom This Mortal Coil czy Attrition.
Reissue of the first album of the group created in 1989 in France with which among others Ian Harris cooperated – sound engineer from Manchester, co–originator of the sound of Joy Division and New Order. Compositions about extremely atmospheric, balancing on the border of gothic and industrial style building. This album will be to taste of This Mortal Coil or and Attrition fans.
Data powstania zespołu zbiegła się w czasie z upadkiem żelaznej kurtyny. Sisygambis
(Christine Coulange i N’chana Manoyana) ruszyli wówczas w trasę po Niemczech, Polsce, Czechach, Słowacji, Słowenii i Rosji. Kontakty nawiązane podczas podróży zaowocowały też późniejszą działalnością w tej części Europy.
W 1994 roku Sisygambis zostali zaproszeni do wzięcia udziału w programie „Jeźdźcy Apokalipsy” w Telewizji
Polskiej, wystąpili też na festiwalach Tcheboksary New Time (Rosja 1994) oraz Alternativa (Praga 1996).
Pierwsza, wznawiana dziś w formie kompaktu kaseta zespołu, ukazała się w 1993 roku, dwa lata później w Cyber Studio w Katowicach został nagrany album Interficias te Ipsum.
W 1997 roku grupa nagrywała płytę Four Stages of Cruelty w czeskim Taborze, w stworzonym przez zespół Sabot z San Francisco alternatywnym Centrum Kultury CESTA. Tutaj w ramach Facing Genders oraz TH Kultur rozpoczęła się współpraca Sisygambis z formacją taneczną Butch Uro Teatr Koku (USA, Japonia). Artyści zaprosili Uro Teatr Koku do Marsylii, by zrealizować wideo w stworzonym przez siebie 7 Portes Studio.
Album ukazał się w 1998 roku, powstał też klip, a zespół wyruszył w kolejną trasę po Europie.
W 1999 roku razem z grupą Sabot, Sisygambis wyruszyli w podróż legendarnym Jedwabnym
Szlakiem. Przez sześć miesięcy wędrowali do Szanghaju, nagrywając i filmując fascynujące ich obrazy i dźwięki.
Rok 2008 to początek podróży przez Włochy, Egipt, Maroko, Komory, Tanzanię, aż do Zanzibaru. W trakcie tej wyprawy w 2009 roku zmarł N’chan Manoyan, współzałożyciel zespołu. Projekt był jednak kontynuowany i pod nazwą „Od Morza Śródziemnego do Oceanu Indyjskiego” ujrzał światło dzienne w 2012 roku.
Z zespołem współpracowali m.in.
Ian Harris – inżynier dźwięku z Manchesteru, współtwórca brzmienia Joy Division i New Order. Jego udział w trasie koncertowej grupy sprawił, że zakochał się Europie Wschodniej i wkrótce potem rozpoczął współpracę z polskimi zespołami m.in. z Myslovitz.
Nicholas Dick – założyciel i wokalista zespołu Kill the Thrill. Dołączył do Sisygambis w 1991 roku i jako gitarzysta koncertował, z grupą przez trzy lata.
Michel Comin – reżyser wideo, który towarzysząc Sisygambis w wielu trasach koncertowych dokumentował transformacje artystycznych dokonań zespołu.
This is the band Sisygambis’ first album. Created in 1989 by Christine Coulange and Nchan Manoyan, it will develop into works of music and film until Nchan’s death in 2009. This CD is the new edition of the initial audio tape on the labels A–Lek and Esprit in 1993.
Nicolas Dick, guitar player, joined them in 1991 for a three years long adventure. He is the founder/singer of the band Kill the Thrill.
Ian Harris, sound engineer from Manchester, signed Joy Division and New Order’s sound. He fell in love with Eastern Europe while on tour with Sisygambis and soon started working with Polish bands like Myslovitz.
Michel Comin, video director, was of many tours and shows, and this till the end. His images are the band’s transformations testimonies.
From words to voices
During tours the ever present text starts fading behind voices, screams and singing, it becomes sounding echos of the crossed countries languages. The song writing is composed while traveling, it is inspired by the experiences and the energy felt from these new cultures. The
Franco–French clichés, limits and frustrations disappear when you feel European and a citizen of the world.
Eastern Passage
In 1989, the Wall collapses, suddenly it is a “passage”, this opening in Eastern Countries triggers a real rage shared by Sisygambis while touring in Germany, Poland, Czech Republic, Slovakia, Slovenia, Hungary and Russia. They build up strong links with a young audience sensitive to their intense music.
Sisygambis is invited to perform at the Polish Television show “The Apocalypse Riders”, at the Tcheboksary New Time festivals (Russia 1994), and Alternativa (Prague 1996). In 1993 the band puts out its first audio tape for the Polish labels A–Lek and Esprit and in 1995 its first album “Interficias te Ipsum” (Make Yourself Disappear), at the Cyber Katowice studio in Poland. In 1997, in Tabor Czech Republic, they stayed in Residence at C.E.S.TA. created by the band Sabot from San Francisco, and collaborated with the Butoh Uro Teatr Koku (USA: Japan) dance company for a performance at the Facing Genders and TH Kultur, then, records “Four Stages of Cruelty” and invites Uro Teatr Koku to Marseille in order to pursue the collaboration onto video at the 7 Portes Studio. The album comes out in 1998, with an European tour and a video clip.
RECENZJE
Requiem Records robi trochę nieoczekiwany zwrot w swoim wydawaniu archiwaliów - dostajemy płytę zespołu francuskiego, chociaż z dość konkretnymi związkami z Polską. Sisygambis koncertował w naszym kraju i regionie Europy już od upadku żelaznej kurtyny, nawet nagrywali tutaj jedną ze swoich płyt w zasłużonym Cyberstudio w Katowicach. Nie wiem, czy takich starych płyt spoza Polski szykuje się więcej, nie sądzę jednak, żeby już zabrakło naszego krajowego materiału, bez wątpienia wiele fascynujących tajemnic jeszcze jest ukrytych i czeka na swój moment. Po poprzednich wydawnictwach Requiem podniosło apetyt na wypełnianie białych plam muzycznej historii Polski. W takim kontekście wydawanie zespołu z Francji wydaje się dziwne, ale być może Translucid niezwykle szefostwu Requiem przypadło do gustu, ich decyzja, po prostu. Nie wydaje mi się też, żeby to była próba jakiegoś szerszego skoku na zachodni rynek, bo uważam, że tam i tak lepiej byłoby pokazywać nasz rodzimy underground, bo dokładnie czujemy jego kontekst, możemy być bardziej pewni za to, co pokazujemy, jakkolwiek ułomne by to czasem w ogólnoświatowym kontekście być nie mogło, wiemy więcej. I nie ma się czego wstydzić.
Przyznam się, że o francuskim muzycznym podziemiu z okolic późnego post-punka i postindustrialu z domieszką zimnej fali wiem naprawdę niewiele. Nie mogę dokładnie wyczuć lokalnego kontekstu, więc automatycznie rzucają się porównania z muzyką brytyjską, niemiecką czy amerykańską. I nic na to nie poradzę. Tak tutaj jest. Wczesne Swans z Jarboe? Środkowe The Cure z damskim wokalem? Siouxsie & The Banshees circa Hyaena albo Juju? Tak jakoś możnaby tę muzykę charakretyzować. Tylko że to nie jest pierwsza połowa lat 80tych, tylko już 1993. Więc czy to już epigoni czy może jeszcze awangarda? Trudno powiedzieć. Oczywiście język francuski, bo nim się Sisygambis posługują, wnosi tutaj świeży, zagadkowy powiew oraz, co tu dużo gadać, specyficzną egzotykę, atmosfera jest od razu bardziej nieodgadniona co płycie służy, ale niestety nie potrafię jej słuchać w oderwaniu od anglosaskiego kanonu. No i ciągoty prog-rockowe czy para-symfoniczne aranże to nie ten rodzaj mroku, który mnie pociąga. Słychać też wczesną cyfrę w studio nagraniowym, co jest samo w sobie dość intrygujące, bo rzadko się teraz do tamtego okresu wraca i w sumie zapomniałem jak wtedy „dziwnie“ płyty brzmiały. Być może warto sobie czasem przypomnieć.
Nie mówię, że ta płyta nie jest potrzebna, każde odkrywanie na nowo wątków ważnych chociażby dla bardzo wąskiej grupy fanów lub koneserów jest dobre, potrzebne i zawsze coś z niego wynika. Jednak mam nadzieję, że to tylko jednorazowy skok w bok w wydaniu Requiem. Wycieczka warta poznania, być może otwierająca jakiś nowy rozdział, ale póki co wolałbym dowiadywać się o tym, co działo się tutaj, miało i ma wpływ na nasz dzień dzisiejszy. Poznawać historię, która doprowadziła nas do momentu w którym jesteśmy, po to, żeby móc lepiej zanalizować i połączyć fakty. A w kontekście muzyki francuskiej dla mnie prywatnie dokonania Gainsbourga z Vannierem w kwestii wizjonerstwa i odkrywania nowych rzeczy i tak nie mogą być pobite. A pewnie też nie o to chodzi. Choć Francję lubię bardzo, to czuję się słuchając tej płyty jak ktoś, kto mieszka w Paryżu albo w Bordeaux od dziecka i z polskiej muzyki zna tylko Niemena, za to na wylot a nagle ktoś mu zaserwował wczesne Made in Poland. Frapująca sytuacja, nie powiem.