To już czwarta płyta niezawodnego tego duetu (wszystkie poprzednie wydawnictwa miałem przyjemność recenzować na tych łamach). Słuchając „Atropiny” przypomniałem sobie wywiad, jaki przeprowadziłem z Wojtkiem Jachną kilka lat temu. W rozmowie padło nazwisko Jona Hassella. „Uwielbiam go” – powiedział. „Tym bardziej, że od zawsze byłem fanem ambientu, pamiętam jak kiedyś kupiłem sobie Briana Eno „Music for Airports" – gdy ją włączyłem, to zastygłem. I taka właściwie jest ta muzyka, zawieszona, zupełnie odrealniona. Hassell mnie zabił, bo grał w kontrze do wszystkiego co słyszałem - zero szybkich przebiegów po gamach, grania wysoko, ale też grania trylami free czy preparowania trąbki przedęciami. Miał ten charakterystyczny ambientowy spokój, medytacyjny ton”. Na „Atropinie” owa inspiracja w pewnych momentach jest nader wyczuwalna, zwłaszcza w otwierającym płytę „Beduinie”. Nie oznacza to, że płyta stanowi kopię dokonań amerykańskiego trębacza. To, jak w przypadku każdego albumu tego duetu, zbiór dość zróżnicowanych utworów. Wszystkie sytuują się jednak na przecięciu lirycznego, pełnego przestrzeni free, niekiedy zaskakującego całkiem urokliwymi tematami, wzbogaconego o subtelną, choć szorstką elektroakustyczną tkankę i ozdobniki. Muzyka jest więc cały czas oszczędna, skupiona, często niemal kontemplacyjna, ale zarazem pełna podskórnego napięcia. Innym elementem charakterystycznym dla „Atropiny” są silniejsze niż wcześniej etniczne inklinacje. W najbardziej bezpośredni sposób przejawiają się we wspomnianym „Beduinie” czy „Czarnych stopach”, ale odniesienia do czerpiącego z muzyki źródeł transu odnajdziemy w wielu fragmentach albumu.
Duży kunszt, pomysłowość, doskonałą umiejętność łączenie zwiewności i groove’u, pokazuje tu Jacek Buhl – bębniarz ostatnio bardzo aktywny na avant-jazzowej scenie (vide: „Conversations in a black room” formacji Glabulator, jego duetu z Tomkiem Glazikiem czy „Efekt księżyca”, debiut kameralistycznych Trzech Ton z Tomkiem Pawlickim na flecie).
W sumie - kolejne świadectwo maestrii panów Jachny i Buhla!
Duży kunszt, pomysłowość, doskonałą umiejętność łączenie zwiewności i groove’u, pokazuje tu Jacek Buhl – bębniarz ostatnio bardzo aktywny na avant-jazzowej scenie (vide: „Conversations in a black room” formacji Glabulator, jego duetu z Tomkiem Glazikiem czy „Efekt księżyca”, debiut kameralistycznych Trzech Ton z Tomkiem Pawlickim na flecie).
W sumie - kolejne świadectwo maestrii panów Jachny i Buhla!
Łukasz Iwasiński (JAZZ FORUM)