Awangarda na gumowej smyczy.
Wreszcie doczekaliśmy się płyty od kwartetu Nemezis (Marcin Bociński, Konrad Kucz, Łukasz Pawlak, Maciej Staniecki), na której zespół podjął się napisania własnych interpretacji utworów pochodzących z repertuaru Pawła Mykietyna. Grupę Nemezis doskonale znamy z płyt z muzyką elektroniczną – często odwołującą się do lat 90. To, że udało się zaprosić muzykom do współpracy Pawła Mykietyna – jednego z najwybitniejszych kompozytorów muzyki współczesnej – uważam za wielki sukces. Twórczość Pawła Mykietyna jest niezmiernie plastyczna i otwarta na różne stylistyczne wybryki. Pamiętam jego wielkie dzieło „Pasja wg św. Marka”. W partyturze znalazło się miejsce również dla rockowej gitary.
Na płycie „Nemezis vs Mykietyn” ujarzmiona jest muzyka współczesna. Podjęto próbę nadania jej bardziej przyswajalnej formy. Co ciekawe, muzycy wzięli pod lupę – bądź co bądź – materiał filharmoniczny, a narzędzia jakich użyto raczej nie wpisują się w orkiestrowy asortyment; wykorzystano elektronikę, syntezatory, gitarę, sample oraz field recording.
Powstało pięć nagrań, balansujących na granicy dźwiękowej ekwilibrystyki. Od pierwszych sekund zaskakuje utwór „A Song Whose Lyrics Have Been Forgotten”, ze zgrabnie skonstruowanymi bitami, które dobrze oddają mroczny nastrój oryginalnego nagrania Mykietyna „Kartka z albumu” (2002) na wiolonczelę i taśmę. Niestety pojawia się problem w „Signals”. Znając oryginalną wersję kompozycji „4 for 4” (1997), której fragmenty stały się punktem wyjścia dla „Signals”, to wydaje się, że członkowie Nemezis poszli na łatwiznę. Nie przekroczyli pewnych granic ekstremum, potraktowali ten wycinek twórczości Mykietyna z ogromną łagodnością. Podobnie jest w najdłuższym utworze na płycie „Back To Square One” (wersja koncertowa), choć w przeciwieństwie do „Signals” jest tam o wiele więcej ciekawszych rozwiązań w samej metodzie rozłupywania dźwięku na części pierwsze. Myślę, że można było też uniknąć włączenia do nagrania efektów głosowych. W „Echoes” Nemezis ewidentnie łapie na gumową smycz awangardowe i postmodernistyczne ciągoty Mykietyna, ale całe szczęście muzyka polskiego kompozytora nie wyrywa się z rąk i staje się bardzo potulna.
I to jest cholernie cenna uwaga w przypadku krążka „Nemezis vs Mykietyn”. Nie wiem czy to był zamierzony cel, ale chwała zespołowi za to, bo kto wie, może twórczość Mykietyna znajdzie też swoje miejsce na przenośnym odtwarzaczu jakiejś osoby, która do tej pory nie znała jego kompozycji i pewnie nigdy nie sięgnęłaby do nich. Na pewno tak będzie po wysłuchaniu ostatniego nagrania „A Couple with Their Heads Full Of Clouds”. Na takie chwile warto było czekać, choć ta trwa tylko sześć minut. Strukturze tej kompozycji jest zdecydowanie bliżej do amerykańskich minimalistów, niż do jakiegoś polskiego kompozytora. Muzycy świetnie połączyli jakże prostą partię gitary, bity oraz mieniącą się elektronikę z delikatną wariacją rozpisaną na instrumenty smyczkowe.
Trzeba podkreślić, że okładka płyty jest estetyczna i przemyślana, jedna z najładniejszych w tym roku. Album doczekał się też pięknej wersji winylowej z bonusami (tylko 30 sztuk – tutaj można zobaczyć oraz zamówić).
„Nemezis vs Mykietyn” to płyta bardzo potrzebna, ale napisana z pewną dozą niepewności, co jest spowodowane faktem zmierzenia się z twórczością Mykietyna. Za mało na niej zaskakujących momentów. Bardzo doceniam jednak Nemezis za to, że poszli na dłuższy spacer z groźnym i wykwintnym osobnikiem. Smycz nie pękła, ale edukacyjny spacer z awangardą w tle przyda się każdemu.
Łukasz Komła Nowa Muzyka