Najnowsze wydawnictwo Requiem Records jest świetnym przykładem na słuszność tezy „pozory mylą”. Tytuł samego albumu, jak i poszczególnych utworów („Donikąd”, „Hapinessless”) może wywołać nieprzyjemne skojarzenia z quasi-emo-style, na szczęście to tylko mylne wrażenie. Okazuje się bowiem, że płyta pozbawiona została płytkiej melancholijności na rzecz dobrze wyprodukowanej „smutnej muzyki”. A przy okazji jest to jedno z łagodniejszych w odbiorze wydawnictw Requiem – polskiego specjalisty od brzmień trudnych i niecodziennych.
Słowem wyjaśnienia, Klimt to jednoosobowy projekt Antoniego Budzińskiego, gitarzysty sopockiej Saluminesii. Omawiana płyta to jego solowy debiut. Zdolności gry na gitarze Budziński oczywiście wykorzystał, większy nacisk położył jednak na ilustracyjną stronę dźwięku tego instrumentu, okraszając go ambientową elektroniką o ciepłym brzmieniu. Do instrumentarium dołożone zostały też selektywne dźwięki fortepianu i „posamplowany” wokal. No i oczywiście perkusja. Przy ogólnym i zdystansowanym podejściu do muzyki Klimt trudno oprzeć się wrażeniu, że ma ona pewne koniugacje z późnymi dokonaniami Anathemy. Cóż, „z tygrysa pasów nie zedrzesz” – mówiąc kolokwialnie – trudno oczekiwać, by muzyk zespołu prog-rockowego nie przemycił kilku rozwiązań z tego nurtu na grunt własnej twórczości. Ma to już widocznie we krwi.
Na zasadzie progresji rozwija się także większość kompozycji zawartych na albumie. Partie poszczególnych instrumentów pojawiają się i znikają jak pojedyncze fale na wzburzonym morzu, autor nie dokłada raczej nowych linii melodycznych, nie wprowadza polirytmii. Utwory „pędzą” przed siebie poprzez coraz bardziej agresywną eksploatację instrumentarium. I mówię tu oczywiście tylko o pewnej części płyty, bo jako zupełne przeciwieństwo kompozycji wcześniej opisanych jawią się te, które transowo i minimalistycznie wyciszają galopującą maszynę dźwięku.
Biorąc pod uwagę tego typu skrajności i „huśtawki nastrojów” można by powiedzieć, że to raczej „Wiosenne odcienie depresji”. Niemniej jednak krążek wart jest uwagi – także tych, którzy od muzyki oczekują melodyjności i płynnej harmonii bardziej, niż eksperymentów melorytmicznych. Nic odkrywczego, a jednak przyjemne.
Katarzyna Paluch
80bpm.net
80bpm.net