Australijczycy mają swe ścieżki pieśni (songlines), wyznaczające imaginacyjną topografię aborygeńskiego świata, zaś Marek Styczyński postanowił wbić w rodzimą rzeczywistość akustyczną kilka dźwiękowych totemów, ustanawiając zarazem wyraziste punkty orientacyjne swej muzycznej wyobraźni. Ta zaś coraz wyraźniej koncentruje się wokół kilku zasadniczych problemów artystycznych, wynikających ze śmiałej wizji, w której muzyka, najogólniej rzecz ujmując, elektroakustyczna staje się medium łączącym tradycyjne, nierzadko archaiczne, instrumentarium oraz techniki ekspresji z metodami twórczymi właściwymi futurystycznie zorientowanej elektronice (też zwykle na swój sposób archaicznej, gdyż analogowej, nie zaś digitalnej). Stąd też pośród procedur twórczych, po które z upodobaniem sięga Marek Styczyński miejsce szczególne zajmują studyjne opracowania źródłowych nagrań plenerowych oraz elektroakustyczne preparacje brzmień tradycyjnych instrumentów etnicznych, dostarczające podstawowej materii dźwiękowej do dalszej pracy kompozycyjnej oraz ustanawiające punkt wyjścia dla muzycznej improwizacji. Zwieńczeniem tak pomyślanego procesu twórczego jest właśnie Cyber Totem, przynoszący trzy kwadranse przemyślanej, prawdziwie osobistej muzyki, której korzenie tkwią głęboko w tradycji, owocując równocześnie zgoła współczesnym i śmiało wyglądającym w przyszłość światem zdarzeń dźwiękowych o charakterze bynajmniej nie tylko muzycznym.
Osiem utworów wypełniających ten album każe pamiętać zarówno o pionierskich dokonaniach ojców muzyki ambient – jeśli Briana Eno i Johna Hassela uznamy za pomysłodawców pewnej metody pracy z dźwiękiem, jak i o ekstrawagancjach postindustrialnej awangardy (Rapoon), bratających etno z elektroniką, a także o najnowszych dokonaniach twórców takich, jak Ben Vida, który w swym projekcie Bird Show zdaje się podążać podobnymi ścieżkami muzycznymi (songlines?) co Marek Styczyński.
Cyber Totem przywodzi mi jednak na myśl przede wszystkim wyśmienite albumy formacji Biota, choć nie o podobieństwo czysto muzyczne tu idzie, lecz o pewne pokrewieństwo w metodzie twórczej, kojarzącej się nieodmiennie z cierpliwym lepieniem dźwięków akustycznych, elektronicznych oraz „konkretnych” w spójną, pulsującą organicznie całość, przyjmującą kształt nieskończonej muzycznej narracji, rozkwitającej tu i ówdzie ornamentami improwizacji. Poza sferą skojarzeń i analogii album ten pozostaje jednak nad wyraz przekonującym aktem twórczej ekspresji o charakterze (inty)mistycznym, bo osobisty stosunek twórcy do każdego wybrzmiewającego dźwięku ociera się tu już o postawę czysto kontemplacyjną. Przyznam jeszcze na koniec, że, nasłuchując uważnie informacji o nowym projekcie Marka Styczyńskiego, przygotowywałem się na album jeszcze bardziej ascetyczny, szorstki i surowy, co nie zmienia faktu, iż Cyber Totem pozostaje płytą spójną, wysmakowaną i szczerą – godną najwyższej uwagi.
Dariusz Brzostek