Produkt dodany do koszyka

Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records
Requiem Records

RECENZJE

2007/04/03

Witold Homarzec

Poprzednia płyta Nemezis ("Whispers From Behind The Window") ukazała się 6 lat temu i była dla mnie jednym z największych odkryć polskiej muzyki elektronicznej początku XXI wieku. Później okazało się, że kompozycje zespołu docenił sam Geir Jensen (Biosphere), do którego twórczości Polacy świadomie - ale też nie niewolniczo! - nawiązywali.

Przepięknie wydana "Inbetween" jest ogromnym krokiem naprzód względem doskonałego debiutu. Nemezis znów umiejętnie puszcza oko do wyrobionego słuchacza smacznymi inspirajami, ale i dla kogoś, kto nie pasjonuje się muzyką elektroniczną, jest to wyborne, bogate w wiele smaków, danie. Na początek intro przywołujące ambient w tradycji "Substraty" Biosphere, z tym, że wzbogacone o przepiękny, zmysłowy, kobiecy wokal, który Nemezis umiejętnie sampluje. Zaraz potem, nieoczekiwanie przenosimy się do czołówki filmu "Mulholland Drive" Davida Lyncha, gdzie taneczne łamańce a la Funki Porcini spotykają się z uduchowioną produkcją hi-tech. Kolejne 3 utwory pozwalają posmakować, czego Polacy nuczyli sie od mistrza Jensena - mamy zatem niemal medytacyjny (tylko z której, wschodniej tradycji?) "Identity", doskonałe nawiązanie do "Nordheim Transformed" spółki Deathprod/Biosphere ("Madame Rose") czy względnie tradycyjne minimal-music ("Old Ship Hotel"). Dalej pojawiają się również elementy swoistego dubu ("Atom Kinder", "There Is Less And Less Time") jak i techno-ambient (coś z "Incunabulli" Autechre?) z przepiękną linią melodyczną ("Aerodrome"). Na szczególną uwagę zasługuje utwór "Warsaw - Lodz - Warsaw"oparty na dwóch planach rytmicznych, w którym pojawia się wbijający w podświadomość szlagwort zagrany na jakimś analogowo-zabawkowym syntezatorze. Bomba! Płyta zmierza ku końcowi hi-tech-trip-hopem z bogactwem mrożących krew w żyłach (;-)) pogłosów ("Queen Mother") i na powrót - biospherowo-lynchowym ambientem ("Musique De Film"). Na finał pozostaje ponad siedmiominutowa coda, pięknie nawiązująca do początku płyty.
 
"Rozlany", nocny ambient najwyższej próby pozostawia słuchacza z przekonaniem, że zdarzają się artyści, którzy 1. mają pomysły, 2. mają warsztat, 3. mają szacunek wobec słuchacza - serwując mu raz na długi czas rzecz - a niech tam! będzie górnolotnie - wybitną.
 
Witold Homarzec

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką prywatności. Jeśli nie wyrażasz zgody, prosimy o wyłącznie cookies w przeglądarce. Więcej →

Zmiany w Polityce Prywatności


Zgodnie z wymogami prawnymi nałożonymi przez Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, w niniejszym Serwisie obowiązuje nowa Polityka prywatności, w której znajdują się wszystkie informacje dotyczące zbierania, przetwarzania i ochrony danych osobowych użytkowników tego Serwisu.

Przypominamy ponadto, że dla prawidłowego działania serwisu używamy informacji zapisanych w plikach cookies. W ustawieniach przeglądarki internetowej można zmienić ustawienia dotyczące plików cookies.

Jeśli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie cookies w niniejszym Serwisie, prosimy o zmianę ustawień w przeglądarce lub opuszczenie Serwisu.

Polityka prywatności