Alternatywnej muzyki elektronicznej nigdy dosyć. Zwłaszcza wtedy, gdy niesie ze sobą bogatą dawkę emocji. Jakby zagubiona gdzieś w przestrzeni, tworzona poza głównym nurtem, za pośrednictwem kompilacji Sleep Well trafia do szerszego obiegu. Czy to dobrze? Oczywiście, gdyż dzięki temu można uświadomić pewnym osobom, iż muzyka tworzona w „skromnych” warunkach bardzo często przewyższa profesjonalne nagrania. Tak jest i tym razem, przy okazji odsłony trzeciej części kompilacji wytwórni Requiem Records.
Już na samym początku zwraca na siebie uwagę kompozycja „Thing”. Niespokojne tło, równy beat i chwiejny wokal nadają jej specyficznego smaku, którego nie powstydziłaby się formacja Goldfrapp. Idąc dalej natrafiamy na jeden z bardziej barwnych utworów Sleep Well Chapter III. „Untitlet” to krótko ujmując zderzenie Clinta Mansella z Amon Tobinem, co samo w sobie świadczy o poziomie twórczości projektu Elektrische Muzzikae. Z kolei pozycja numer trzy przywodzi na myśl liquidowe wojaże z lat 70-tych, chwilami uderzając w psychodeliczne tony wydawnictwa „Mieczyki, skalary i neonki”. Jest bajkowo, ulotnie i przestrzennie - niczym w soundtracku do spadających płatków śniegu :) . Równie udanie, bo w wyjątkowo chill-out’owym stylu prezentuje się jednoosobowy projekty Nitro. Trochę tu plastyczności Air, trochę lekkości Moby’ego. Następnie do głosu dochodzi utwór „Honer” nagrany w klimatach zbliżonych do ostatniego studyjnego albumu Michała Jeziorskiego.
Połowa kompilacji to Xanax i Sorbet. Pierwszy z nich podobnie jak na „Minimax pl Vol. 3” pokazał kawał inteligentnej muzyki, w mroczny sposób nawiązując do twórczości Andre Stitta. Jeśli zaś chodzi o „Angel”, to nagrania w tym stylu kompletnie do mnie nie przemawiają. Podobnie ma się sprawa z „Secret Garden”. Delikatnie mówiąc, odczuwam niechęć do sączących się wokali i miękko nakreślonych linii rytmicznych.
Miłą odmianę w trackliście wprowadza na wskroś abstrakcyjne „Prefer” w sentymentalny sposób budząc skojarzenia z takimi oldskoolowymi grami jak „Monty on the Run” czy „Rick Dangerous”. Natomiast, jeśli chodzi o „Exclusive Of” to mamy do czynienia z inną para kaloszy. Pobrzmiewają tu dalekie echa Klausa Schulze zderzone z głosem Natalii Stanieckiej, operującej abstrakcyjnym językiem na wzór Laurie Anderson z kompozycji „Diva”. Wywołuje to naprawdę pozytywne odczucia.
Kompozycja numer 11 polecam tym, którzy lubią wokalne eksperymenty i nie irytują ich artystyczne wygibasy na wzór Bjork. Jednak nawet gdyby pozostała sama sfera instrumentalna to utwór nic by nie stracił ze swego uroku. Wyjątkowo ujmująco na tym tle prezentuje się akustyczny Karl Schulz. Zespół tym razem zaprezentował piosenkę w sam raz na kołysankę lub napisy końcowe do filmu Davida Lyncha. Dochodząc do duetu Konrad Kucz i Karolina Kozak, można całkowicie bez kompleksów uznać, iż mamy przed sobą jeden z bardziej solidnych punktów omawianej składanki - zgrabny, przystępny i twórczy. Z kolei w przypadku Marcina Bocińskiego należy stwierdzić tylko jedno: nie trzeba się urodzić w Wielkiej Brytanii i działać na rynku wydawniczym od początku lat 80-tych aby grać jak współczesne Underworld.
Brzmienia jakie tu odnajdujemy balansują pomiędzy alt-popem, electro-popem, ambient i nu-jazzem. I nawet jeśli nie wszystkie propozycje potrafią przykuć uwagę oraz wyróżnić się na tle reszty, to podróż w jaką zabiera nas ta płyta warta jest poświęcenia kilkudziesięciu minut.
Mikołaj Florczak www.infomusic.pl