Brumu 1/98. Obszerne fragmenty wywiadu z zespołem w rozmowie z Rafałem Księżykiem.
KOŃCA TANIEC to najciekawszy, moim zdaniem, przedstawiciel szeroko pojętego kręgu nowej muzyki elektronicznej. Jeśli napiszę, że ten warszawski duet zaistniał do tej pory za sprawą dwóch niskonakładowych kaset wydanych w głębokim podziemiu, wielu z Was może wzruszyć ramionami. A przecież, tak jak i w przypadku awangardy rocka, wszystko, co kreatywne w techno zaczęło się w udergroundzie. Niech ta rozmowa będzie zachętą, aby dotrzeć do źródeł, również tych krajowych.
- Po kilku latach działalności macie na swoim koncie dwie wydane kasety. Na ile oddają one obraz zespołu?
WAWRU - Działamy na dwa sposoby. Znajomi twierdzą, że to dwa różne rodzaje muzyki. Reprezentują je dwie wydane kasety. "Święty spokój. Beton i lód" powstał podczas improwizacji, grania na żywo, "D 2" to wynik pracy na sequencerze i komputerze, konstrukcje bardziej przemyślane, zrobione jak większość technicznych kawałków. Sesje na żywo zostają zagrane tylko raz, tych kawałków nie ma szansy powtórzyć. Nurt sequencerowy też ma za swoją bazę improwizację, swobodny przepływ pomysłów. Tylko, że na sequencerze pracuje się dłużej, zawsze można coś dograć, powtórzyć.
PYGEN - Obydwa materiały są jednak dość stare. "D 2" zawiera pierwsze nasze zgrane kawałki. "Beton i lód" jest stosunkowo ciężki, jak na to, co robimy. Stosunkowo, bo nie mamy lekkich kawałków. Pochodzi sprzed dwóch lat. Mamy dużo taśm, ale nie mamy ich gdzie miksować. Ten materiał - wybór najciekawszych improwizacji z przestrzeni półtora roku - zmiksowalilśmy w domu, w najprostszy sposób na dwóch magnetofonach. Wizerunek zespołu oparty wyłącznie na tych dwóch kasetach może być mylący.
- Improwizacje z "Betonu i lodu" są moim zdaniem okazją odkrycia archetypu Waszej muzyki. Obok eksprymentalnej elektroniki słyszę tu echa psychodelii, space rocka, industrialu...
W - Mamy podobne zdanie. Wydaje nam się, że to, co robimy na instrumentach elektronicznych, korzeniami tkwi w psychodelicznej muzyce gitarowej, której niegdyś słuchaliśmy. Są tu również pomysły industrialne, tylko ubrane w szatę nowej technologii i dlatego różnią się od klasycznego industrialu.
P - Zaczęliśmy najprościej - od gitary i perkusji... To było w 1989 roku, jeszcze pod inną nazwą, zresztą nazwy zmienialiśmy na początku często. Równocześnie zaczęliśmy eksperymentować z elektroniką. To były dopiero początki, bo mieliśmy po 14, 15 lat. Mieszaliśmy ambitniejszy gitarowy hardcore typu NO MEANS NO, PRIMUS z EINSTURZENDE NEUBAUTEN, SKINNY PUPPY. Przełomowym momentem, jakieś trzy, cztery lata temu - aż głupio powiedzieć - było goa. To, co zaczęło dziać się w Polsce, jeśli chodzi o muzykę klubową. Goa już nas nie interesuje, to była krótka fascynacja na tej zasadzie, że wtedy dotarły do nas nowe dźwięki. Jeśli chodzi o wpływy psychodelii i space rocka - owszem, prześledziliśmy to, ale teraz odzywają się na dalszym planie. Rozwijamy się raczej w kierunku bardziej klubowych odmian muzyki - to nie tylko techno, ale też hip hop i drum & bass - z tym, że cały czas z piętnem tego, co działo się wcześniej. Przede wszystkim industrial, nie ten rockowy, tylko prawdziwy, wywodzący się z tradycji THROBBING GRISTLE.
- Trochę to zaskakujące, bo Wasze ujawnione realizacje wypadają raczej nietanecznie.
P - Zajmujemy się też działaniami typowo technicznymi, robiąc muzykę na komputerze, ale ten materiał nie jest wydany i poza nami zna go niewiele osób.
W - Najważniejsze, co wynikało z naszego romansu z muzyką klubową to fascynacja syntezatorem. To wiodący instrument używany przez nas w tej chwili. Nie sampler. Nie komputer. Ale właśnie syntezator. Sampler jest w tej chwili wykorzystywany w jakichś 10 % naszej muzyki. Jesteśmy w podobnym kręgu, co zespoły typu AUTECHRE - nie można ich nazwać industrialnymi, należą do kultury klubowej, chociaż ich muzyka różni się od tego, co dla niej typowe. Chociaż zdarzyło mi się grać w normalnej dyskotece pomiędzy setami DJ'ów. Ludzie tańczyli cały czas.
- Co zatem przeszkadza, aby dotrzeć z muzyką KOŃCA TAŃCA do szerszej publiczności?
W - Wydaje mi się, że nasza muzyka jest w pół drogi pomiędzy kręgiem klubowym a industrialem. Jest za ciężka na techno, zbyt lekka, jak na industrial. Do tej pory zagraliśmy 7 koncertów i wszystkie propozycje padły od organizatorów imprez industrialnych. Próbowaliśmy kiedyś uderzyć do wydawców, którzy wydawali się zainteresowani taką muzyką, "Koch", " SPV". Bez odzewu. Kontaktowałem się też z DJ DREDDY'M i SESISEM, ale nie byli zainteresowani. Produkujemy jednak zbyt mało zabawową muzykę, aby znaleźć się jako live act na imprezach.
- Wiele mówicie o industrialu, czy jego szczególna sfera mentalna, wymiar ideowy, tak ważny np. w THROBBING GRISTLE , SPK, czy EINSTURZENDE NEUBAUTEN ma jakiś równie istotny odpowiednik w Waszej postawie?
W - Jestem zainteresowany filozofią prezentowaną przez GENESISA P. ORRIDGE'A, ale nasze poglądy pozostają raczej na boku twórczości, muzyka nie jest im podporządkowana.
P - Dla mnie industrial jest sprawą czysto estetyczną, to pewien zestaw środków wyrazu.
- Tym, co łączy obie Wasze kasety jest mroczny, melancholijny klimat, bliższy industrialowi i psychodelii, niż techno.
W - Muzyka industrialna w dużej mierze była negatywna, skierowana na ciemną stronę. Nie do końca mi to odpowiada, dlatego wybraliśmy muzykę elektroniczną jako dużo bardziej pozytywną. Ale, jak mówiłem, wciąż jesteśmy wpół drogi pomiędzy tymi stylami i coś w tym jest, że słuchając naszej muzyki masz takie wrażenia.
P - Rzecz polega na tym, że w miarę możliwości próbujemy wszystkiego. Tę całą różnorodność mogą określić płyty z mojej półki. Obok THROBBING GRISTLE, COIL, NURSE WITH WOUND stoją płyty z "Ninja Tune" i "WARP'A".
Lista utworów