Marcin Pryt (19 Wiosen, Tryp, 11) i Franek Wicz (ex-19 Wiosen, Pustostator), łącząc podniebnego ducha "Dziewiętnastek" z lekkością, której nie powstydziliby się Marek Jackowski czy Piotr Szczepanik, stworzyli płytę z gatunku tych, które pojawiają się raz na lata...
Po ponad 15 latach przerwy Marcin Pryt (głos, teksty) i Franek Wicz (gitara, bas, syntezator, głos) znów grają razem! I znów żeglują ku nieodkrytym wcześniej lądom - tak jak to było w przypadku założonego na początku lat 90. z klawiszowcem Grzegorzem Fagotem zespole 19 Wiosen. Nie kryli się wówczas, ku zdumieniu przyjaciół z hardcore-punkowej załogi, z zamiłowaniem do bigbitu, estetyki San Remo i muzyki barokowej. W tekstach inspirowali się kronikami kryminalnymi dawnych bulwarówek z rodzinnej Łodzi.
Dziś 19 Wiosen ma status legendy sceny niezależnej. Marcin Pryt - który także angażuje się w supergrupę Tryp i zjawiskowy duet 11, pisze wiersze, rysuje i zabiega o „świat bez granic, niezakreślony cyrklem” z inicjatywą Kosmopolitania - jest jedną z najbardziej szanowanych na tej scenie postaci. Franek Wicz, który nie wrócił do 19 Wiosen po reaktywacji grupy w XXI w., działał potem w autorskim zespole Pustostator, ale po wyprowadzce do pomorskich lasów, a następnie Berlina zniknął niemal z radaru.
Album duetu Niebiescy i Kutman powstał przy herbacie w studiu UBox Wicza, zainstalowanym obecnie w jego mieszkaniu na berlińskim Rixdorfie, a dokładniej - w dawnej spiżarence doklejonej do jego kuchni. Okno wychodzi tam na podwórko studnię, ale ponad dachem wysokiej kamienicy naprzeciwko widać pas nieba. A na nim, odwrotnie niż na „żółtym pasku” telewizji niusowych, trwa transmisja z kompletnie nieistotnych z punktu widzenia świata wydarzeń: przesuwania się chmur, ptaków, gwiazd. Po tym pasie płyną też kolejne utwory Pryta i Wicza: „Mucha”, „We wtorek deszcz”, „Kruk”, „Niebo z plexi”, „Niewidomy astronom”.
Nie trzeba mieć daru synestezji, by świat Niebieskich i Kutmana pomalować sobie na niebiesko. Pryt, inaczej niż w gęstych od słów zwrotkach i refrenach 19 Wiosen czy 11, oddaje tu przestrzeń (a czasem także mikrofon) partnerowi. A ten, wielki admirator Piotra Szczepanika i Marka Jackowskiego, ażurową konstrukcję z bitów ze stareńkiego syntezatora Casio i niespiesznie pulsującego basu wypełnia napowietrzną, rozmywającą się w pogłosach gitarą, która czasami brzmi może nawet bardziej jak przesterowany klawesyn. A przy okazji uświadamia nam, że melodycy z talentem do pisania tak zgrabnych kompozycji pojawiają się w polskiej muzyce raz na lata.
Jaki właściwie odcień niebieskiego wyłania się z połączenia tekstów Pryta i muzyki Wicza? Otóż niezwykłość muzyki Niebieskich polega na tym, że jest ona zarazem błękitna niczym niebo w gorące lato i sinoszara jak płaczące listopadowe przestworza, np. nad ulicą „Cmentarną rano o siódmej”.
Ciekawe, jakich Wy dosłuchacie się odcieni.
Jędrzej Słodkowski Gazeta Wyborcza