REQUIEM RECORDS


To wydawnictwo mające na celu promocję muzyki elektronicznej, ambientalnej 
i postindustrialnej. 

Od teraz skupiamy się na dokumentowaniu nagrań polskich zespołów działających na przełomie lat 70-tych, 80-tych i 90-tych. Grup dziś zapomnianych, których muzyka nadal ma ogromny potencjał. Ta muzyka jest ponadczasowa 
i warto byś się o tym przekonał...



KONTAKT


ZAMÓWIENIA

 
 

HATI vs. LAL | the journey like never before... | requiem rec 31/2008 |


HATI vs. LAL – zderzenie akustycznych eksploracji duetu Hati z nowoczesną, rytmiczną elektroniką spod znaku Lal (2nd Hand Beatnix, Wiedźmin). Jest to jeden z najbardziej elektronicznych projektów jakie kiedykolwiek zrealizowało HATI które – jako zespól sporo koncertujący – wykorzystuje głównie instrumenty akustyczne. Klimat od ambientu, medytacji i transcendencji, po eksperymenty dźwiękowe i rytmiczne szaleństwo. promomix

The clash of HATI's acoustic explorations with avant-garde, rhythmical electronica signed by LAL (2nd Hand Beatnix, The Witcher). It's one of the most electronically sounding projects ever done by HATI, which – as a band focused on playing live – uses mainly acoustic instruments. The mood of music changes from ambient, meditation and transcendence to experiment and rhythmical madness. promomix

cd | 44:30 min

01. in a skincage
02. twenty three doors wide open (cały utwór)
03. clockwork powerstation
04. ghostverb
05. aluminium bar sex
06. spoondrop
07. steel om
08. horde magnetism
09. breathe in union
10. back into maditation
11. subtle awareness
12. poppyhead fields forever









HATI
Zespół powstał w 2001 r. w Toruniu, opierając się na wieloletnich doświadczeniach z psychodeliczną muzyką rockową i elektroniczną. 
Artyści wielokrotnie występowali publicznie w Polsce, Niemczech i Hiszpanii oraz m.in. na takich festiwalach jak: Wrocław Industrial Festival, Audio Art w Krakowie, Festiwal w Krajobrazie w Inowłodzu, Opener Festival, Temple of Silence w Międzyborzu czy Intermediale w Legnicy . 
Grupa wydała kilka płyt w Polsce, Włoszech i Niemczech, bardzo dobrze przyjętych przez prasę i słuchaczy. Ostatnia pozycja w dyskografii HATI to Works for Scrap Metal (CD, Eter) - recenzowana pozytywnie w Polsce i za granicą, m.in. przez magazyny WIRE (UK), Zero Tolerance (UK), Vital Weekly (NL) czy Machina (PL). 
Od 2005 r. muzycy współpracują z amerykańskim perkusjonistą i artystą dźwięku Z'EVem, jednym z założycieli ruchu kulturowego "industrial" w latach 70. XX w., grając z nim trasy koncertowe i realizując wspólne wydawnictwa. 
Muzycy HATI Rafał X-NAVI Iwański i Rafał SABON Kołacki są również współorganizatorami (wraz z CSW w Toruniu) CoCArt Music Festival. 

www.myspace.com/hatitah



LAL (aka Andrzej Kasprzyk)
Producent i muzyk. Współtwórca beznadziejnie błyskotliwego duetu 2nd HAND BEATNIX: Lal&Magura (2ndhandbeatnix), członek reaktywowanej ostatnio, legendarnej polskiej grupy KRYZYS, autor projektu HATI vs. LAL oraz licznych kolaboracji muzycznych – instalacje dźwiękowe, oprawa muzyczna poezji i prozy, muzyka filmowa, sety dj-skie. Jako producent znany między innymi ze współpracy z National Geographic, CDProjekt (WIEDŹMIN), starym JAZZ Radiem, Mistrzowską Szkołą Filmową Andrzeja Wajdy, TVP, Polskim Radiem BIS oraz wieloma zespołami z gatunków od rocka, jazzu i reggae, po eksperymentalną elektronikę.

Producer and musician. Founder and member of hopelessly catchy duo 2nd HAND BEATNIX: Lal&Magura (2ndhandbeatnix), member of reactivated legendary polish band KRYZYS, author of HATI vs. LAL and many other musical collaborations (music for poetry&prose, film music, live performances). As a producer and sound designer, known for cooperation with National Geographic, CDProjekt (The Witcher), Jazz Radio, Polish National TV, Polish National Bis Radio, Andrzej Wajda Mastery Film School, and many bands from rock, jazz and reggae to experimental electronica.

www.myspace.com/hativslal

RECENZJE

Toruński duet Hati (Rafał Iwański i Dariusz Wojtaś) powstał na początku wieku jako owoc wędrówki do samych korzeni muzyki. Budując swoje instrumentarium w oparciu o tradycyjne, zaczerpnięte z pradawnych kultur wzorce, jak i własne, autorskie projekty (wykorzystując w tym celu gongi, wyszukane na złomowisku pokrywy i dzwony, ligawki podlaskie, rogi drewniane oraz zwierzęce, piszczały, aluminiowe obręcze i mnóstwo innego, nie mniej osobliwego sprzętu) artyści zgłębiali najbardziej pierwotne przejawy muzycznej działalności człowieka. Efekty tych poszukiwań zarejestrowane zostały na trzech płytach: „Music for Metal Idiophones”, „Genius Loci” i „Zero Coma Zero”. „Szukanie u źródeł było dla nas swego rodzaju koniecznością i antidotum w pewnym momencie naszego życia. Z jednej strony czymś w rodzaju oczyszczenia po prawie 10 latach wykonywania muzyki rockowej - początkowo wypływającej z punk rocka, a później mniej lub bardziej psychodelicznej oraz fascynacji elektroniką, głównie z kręgu industrialu. Z drugiej - swoistą reakcją na naszą technologiczną rzeczywistość. Był to dla nas długoletni i złożony proces, którego jeden z istotniejszych filarów stanowiło zapoznawanie się z nagraniami muzyki etnicznej ze wszystkich stron świata” – tłumaczył Rafał. Jednak w ostatnich latach panowie przypomnieli sobie o istnieniu prądu. W 2006 roku powołali Recycled Magick Soundsystem – zelektryfikowane alter ego Hati. 

Album „The Journey Like Never Before...” jest efektem ich współpracy z Andrzejem Kasprzykiem aka Lal. Muzyka zawarta na nim jawi się jako wypadkowa etno-rytualnych poszukiwań duetu, ezoterycznego postindustrialu i szeroko rozumianej tradycji IDM. To jedna z najbardziej elektronicznych i bodaj najbardziej przystępna płyta firmowana przez Hati. Sugestywne, syntetyczne konstrukcje, nostalgiczne pasaże czy hipnotyczne pulsacje przeplatają się z wybrzmieniami generowanymi z różnych obiektów przez Wojtasia i Iwańskiego. Co prawda, kreowane przez Kasprzyka dźwięki brzmią czasem nieco archaicznie, kojarząc się np. z warp'owską szkołą z połowy poprzedniej dekady, ale dzięki szczególnej wrażliwości duetu całość nabiera głębi, a niekiedy iście medytacyjnego tchnienia. W sumie ciekawy krążek, na którym coś dla siebie znaleźć mogą zarówno wielbiciele postindustrialu lat 80. i 90., jak i amatorzy posttechno.

Łukasz Iwasiński artpapier.com

Jak podaje Wikipedia, Hati w mitologii nordyckiej to imię wilka ścigającego i co jakiś czas podgryzającego Księżyc. Nieświadomy tej wiedzy w początkach swego istnienia toruński duet eksperymentatorów, sięgając po owe słowo dla jego brzmienia, przypadkowo idealnie uchwycił nim klimat tworzonej przez siebie muzyki. Płyty duetu Iwański/Wojtaś wypełniają bowiem mroczne pejzaże i mistyczne misteria dźwiękowe, w których nieodgadnione ciemności nocy wydają się zmagać z bladym światłem Księżyca. 

Nie inaczej jest na nowym albumie. Po udanej kolaboracji z postacią ikoniczną dla muzyki industrialnej Z’evem, tym razem swą fascynację dźwiękami wydobytymi ze złomowiska Hati skrzyżowali z elektronicznymi beatami warszawskiego producenta Lala. Efekt przyrównać można do odgłosów nieczynnej fabryki, w której wybiła godzina duchów. Słychać buczenie generatora, skrzypienia drzwi i syrenę przejeżdżającego pociągu. Słychać przemykające w ciemnościach nieznane stworzenia. Rytmiczna praca drobnych mechanizmów układa się w osobliwą muzykę, która z jednej strony niepokoi, z drugiej wciąga i oczarowuje. 

Niedająca zasnąć początkowa intensywność dźwięków osiągająca kulminację na wysokości wypełnionego masywnym zdeformowanym beatem "Horde Magnetism" blaknie wraz z uspokajającymi oddechami w "Breathe In Union". Pozostaje smutek wywołany uczuciem, iż ta magiczna noc w dziwnej fabryce się kończy. Oczywiście to tylko jedna z wielu możliwych fantazji wywołanych surrealistyczną muzyką Hati i Lala. Oczywiście też nie jest do końca prawdą, iż twórcy ci zabierają nas w podróż, jakiej jeszcze nie było, gdyż szlaki zostały już wcześniej przetarte przez takich post industrialnych pionierów jak chociażby Nurse With Wound, nie mniej wycieczkę w towarzystwie naszych badaczy dźwiękowych tajemnic należy zaliczyć do niezwykle ciekawych.

Bartosz Chmielewski www.polskieradio.pl

Hati to jeden z najoryginalniejszy projektów polskiego undergroundu. Przez kilka lat młody toruński duet eksperymentatorów zdążył już wyrobić sobie markę, której jakość stara się podtrzymać przy okazji każdego nowego albumu. W 2006 roku zaskoczyli wszystkich swoim czwartym albumem nagranym z żydowskim perkusjonalistą i poetą, ojcem industrialu o pseudonimie Z’EV. Tym razem dali poszatkować swoją twórczość Andrzejowi Kasprzykowi, znanemu jako Lal członkowi duetu 2nd Hand Beatnix (tworzy go z Maciejem „Magurą” Góralskim).

Poszukiwania coraz to nowych środków ekspresji leżą w naturze Rafała Iwańskiego i Dariusza Wojtasia. Zainteresowanie elektroniką panowie objawiali już dużo wcześniej, realizując pomysły w projekcie Recycled Magick Sound System. Pierwszy raz postanowili jednak zderzyć akustyczne dokonania Hati z rytmiczną elektroniką Lala. Problem w tym, że po wysłuchaniu „The Journey Like Never Before...” odnosi się wrażenie niedosytu. Muzyka Hati zawsze była tajemnicza, jakby niedostępna. Sięgała głęboko do korzeni naszego jestestwa na planecie Ziemia, uświadamiając jak maluczki jest człowiek wobec nie dającego poznać się Wszechświata. Duet potrafił przekazać to za pomocą czystego dźwięku używając gongów, dzwonków, drewnianych bloków, czyneli, trąbki czy rogów, ale również przedmiotów znalezionych na złomowiskach oraz instrumentach własnej produkcji. Wyjątkowość Hati polegała na zapraszaniu odbiorców w podróże do nieznanych nam wcześniej miejsc. Zabierała nas tam muzyka zrodzona z improwizacji, pozbawiona piosenkowej formy i zbędnej symboliki. Na „The Journey Like Never Before...” z kolei dźwięki układają się w bardziej stałe formy, tworzą kompozycyjne całości. Czasem podrzucając dźwiękowe obrazy budzą skojarzenia, lub nawet opowiadają konkretne historie. Lal ukonkretnił muzykę Hati, uczynił ją tym samym niestety mniej wymiarową, pozbawił ukrytych znaczeń. Kasprzyk stworzył po prostu medytacyjną dark ambientową ścieżkę dźwiękową pod psychodeliczny film czy nocny, absurdalny koszmar. Niestety, ale przeżywałem już lepsze podróże z Hati.

Łukasz Mijała muzyka.gery.pl

Kiedy pierwszy raz usłyszałem HATI na żywo, przeżyłem małe objawienie. Nie spodziewałem się, że w Polsce ktoś może z takim wyczuciem tworzyć dźwięki w tradycji plemiennego, transowego postindustrialu. To właśnie koncerty, a nie płyty toruńskiego duetu najlepiej oddają ducha ich muzyki, angażując słuchacza w rodzaj medytacyjnego misterium. Gongi, piszczałki, rogi, metalowe odpadki rodem z wysypiska etc. - grupa poprzez swoje instrumentarium oddaje hołd kulturom pierwotnym, jednocześnie czerpiąc z miejskiego zgiełku, a rezultaty są znakomite nie tylko na skalę krajową, o czym najlepiej świadczy fakt, że HATI regularnie grywa koncerty poza granicami Polski, a wspólną płytę nagrał z nimi sam Z'EV, legendarny perkusista i szaman dźwięków, jeden z „ojców” industrialu.

Rafał Iwański i Dariusz Wojtaś nie zamykają się jednak w wypracowanej przez siebie formule, ciągle poszukując nowych środków ekspresji, coraz śmielej sięgając po elektronikę, o czym świadczy ich nowe wcielenie - Recycled Magick Soundsystem - czy ostatni projekt, współpraca z Andrzejem Kasprzykiem, ukrywającym się pod pseudonimem LAL. Ten płodny muzyk i producent, mający w swoim resume m.in. komponowanie muzyki do spektakli, filmów, gier komputerowych („Wiedźmin”), radia i telewizji, znany jest także jako połowa duetu 2nd Hand Beatnix, który tworzy z Maciejem „Magurą” Góralskim, postacią znaną każdemu, który wie co nieco o polskiej muzyce niezależnej lat 80. i 90. HATI vs LAL jest więc zderzeniem czysto akustycznego grania z nowoczesną elektroniką. Potencjał spory, ale rezultat nie do końca zadowalający.

Na „The Journey Like Never Before” punktem wyjścia był materiał dźwiękowy z trzech płyt HATI nagranych w latach 2003-2004, który wykorzystał LAL, tnąc, szatkując, przerabiając, dodając od siebie różne patenty z wielu gatunków muzyki elektronicznej. Mamy tutaj dubowe pogłosy („Borde Magnetism”), kliki, trzaski i połamane bity kojarzące się ze sceną IDM („Steel Om”, „Aluminium Bar Sex”), warpowskie linie klawiszy („Poppyhead Fields Forever”), chillout („Breathe In Union”) czy bardziej tradycyjny ambient („Back Into Maditation”). Pierwsze utwory przywołują na myśl postindustrialne poszukiwania Coil, ale efekt psują drażniące uszy sample skrzypiących drzwi – co za dużo to niezdrowo. Im dalej jednak, tym lepiej, utwory kończące album są zdecydowanie najlepsze i słucha się ich z przyjemnością.

Wspomniałem, że rezultat współpracy HATI z LAL nie jest do końca zadowalający. Dlaczego? To tylko moje czysto subiektywne wrażenie oczywiście, ale elektronika w wydaniu Kasprzyka zanadto trąci myszką, jest dosyć archaiczna w złym tego słowa znaczeniu. Przepadła gdzieś głębia i transowy klimat, a dominuje odhumanizowana, sucha, bardzo studyjna produkcja, kojarząca się z soundtrackiem do gry komputerowej. Mógłbym wymienić kilku innych polskich twórców „muzyki z komputera”, którzy o wiele bardziej pasowaliby do HATI, nie wspominając o zagranicy. Iwański i Wojtaś powinni brać przykład ze Z'EV'a, który w ostatnich latach nagrał znakomite kolaboracje ze Stephenem O'Malleyem (Sunn o))), KTL, Khanate etc.) i Herbst9.

„The Journey Like Never Before” to interesujący eksperyment, który na pewno powinni usłyszeć fani HATI. Słabym ogniwem jest tutaj sam LAL, którego muzyka bez sampli toruńskiego duetu nie przekonuje (wnioskując po odsłuchaniu próbek dźwiękowych z jego myspace'a).

Patryk Balawender www.muzyka.gildia.pl

Traktuję tę płytę jako ścieżkę dźwiękową pod koszmar. Ambientowe cacko z nutką grozy i dreszczykiem rozkoszy, kwalifikujące się w sam raz jako soundtrack pod niemy horror w typie „Nosferatu”. Niby patent banalny, bo każda niemal kompozycja swój szkielet opiera na zupełnie innym, ale dawno już oklepanym motywie (skrzypiące drzwi, odgłos przesuwających się wskazówek zegara), lecz całość broni się talentem kompozytorskim torunian i zaproszonego do udziału w projekcie LALa. 

„The journey like never before...”, to z jednej strony wycieczka odbiorcy w głąb mrocznych dark ambientowych tematów od słuchania których po ciemku ciarki mogą przejść po krzyżu, a z drugiej skręt samych muzyków z Hati w bardziej elektroniczne rejony. Eksperymentów jest tu tyle, co kot napłakał. Fakt, w niektórych momentach słychać dziką rytmikę i pewnie wtedy muzycy walą w znalezione na wysypisku obręcze, beczki i inne żelastwo (Einstürzende Neubauten się kłania), ale szczerze mówiąc „the journey...” jest kawałkiem bardzo nowoczesnej i klimatycznej elektroniki spod znaku sceny dark independent. Tworzonej bez kompleksów i oglądania się na resztę świata, za to w skupieniu i z pełną świadomością. Efekt w pełni przyswajalny. 

Poprzednim albumem zbliżyli się do Z’EV. Obecnie w minimalizm przekuwają mix elektroniki i akustycznych instrumentów, przez co zaczynają się niebezzasadne porównania do rodzimych 2nd Hand Beatnix. Pierwsze utwory bardzo subtelne i ubogie w brzmienie na wysokości piątki przechodzą w transową, lunatyczno – hipnotyczną formę, by w końcówce przybrać brzmienie muzyki, którą od biedy można podciągnąć pod medytacyjną, acz dalej bardziej mi tu pasuje zwyczajny ambient. Od niego przecież do niepokojąco przyjemnej nirwany jeden krok. [7/10] 

Marcin Świerczek 5.09.2008 apop.pl

„The journey like never before…” ma nam pokazać jak wychodzi eksperyment pomieszania akustycznego wyzysku instrumentów perkusyjnych z mordowaniem elektronicznie generowanego dźwięku. Nie ma tu oczywiście żadnych pionierskich praktyk – sporo już było i wiele jeszcze będzie podobnych bądź podobnie brzmiących projektów. Tytuł albumu więc już od pierwszego przesłuchania zdaje się nieco rozmijać z prawda. Lecz, choć Hati i Lal nie zabierają nas w miejsce, w którym nigdy jeszcze nie byliśmy, trudno nie przyznać tej wycieczce szczęśliwych momentów. 

Choć autorzy muzyki robią wszystko żeby przestraszyć słuchacza (odgłosy skrzypiących drzwi, zegarów, częste „granie ciszą”), ja „The journey…” bynajmniej się nie bałam, za to nieźle się w ten krążek wkręciłam. Choć przez pierwsze minuty odsłuchu starałam się jeszcze trzymać umysł w stanie zdolnym do analizy, po dłuższym czasie zorientowałam się, iż muzyka płynie – a moje myśli są gdzieś za nią. Znalezienie przyczyny tego zjawiska nie jest trudne. Hati i Lal operują dużą przestrzenią dźwiękową (dlatego warto słuchać tej płyty na odpowiednim sprzęcie, a nie głośnikach laptopowych), rozlewającą się po pomieszczeniu i otaczającą słuchacza. Po jakimś czasie ta masa brzmieniowa jest dyscyplinowana przez coraz bardziej klarowne struktury rytmiczne i bas, które – w zależności od pomysłu na kompozycje – przybierają mniej lub bardziej zintensyfikowane formy. I na tak zbudowanym stateczku muzycznym, płyniemy dalej po bezkresie ambientowego brzmienia. Sounds good? Yeah, it’s good. Sami sprawdźcie.

Warto dodać jeszcze, iż mimo silnego posmaku wyeksploatowanej już nieco stylistyki industrial, experymental czy w ogóle dark independent, na korzyść projektu Hati vs. Lal przemawia… melodyjność i ładne (tak – po prostu ładne) współbrzmienia w kompozycjach. Przeciwstawienie surowego dźwięku uderzenia w talerz i chropowatej elektroniki, łatwej do wyłapania melodii i miękkiej harmonii, to jak kwiatek na betonie. Czyli ciekawie.

Wychodzi więc na to, że Requiem Records wypuściło materiał niekoniecznie odkrywczy, ale przyjemny w odbiorze i łatwy do przyswojenia. Bardzo odpowiednie dla entuzjastów ambientu ze sporadycznym biciem po garach.

Kaśka Paluch 80bpm.net

Napomknąłem o nich w info na wynos jakiś czas temu i szczerze powiedziawszy sam byłem ciekaw, z czym to się je. Okazało się, że ta tajemnica owego spożycia twórczości HATI vs. LAL, nigdy się nie wyjaśnia. Dziwne dźwięki, które próbują budować jakąś złowieszczą scenerię. Czasami się to udaje, czasami nie. Żywe instrumenty wymieszane z elektroniką nadają tej produkcji nieco posmaku industrialnego, co momentami zaciekawia, to znowu denerwuje. Dość często pojawiają się przeróżne wstawki z zewnątrz, w postaci trzasków drzwi, laserów, skrzypnięć... i to właśnie w przeważającej mierze nadaje temu fajny klimat, tylko, że zamiast robić za pojedynczy motyw - taki na wejście, to właśnie na nim budowany jest cały utwór, który przeciągany w nieskończoność prowadzi prostą drogą aż do znudzenia. Czy to zła płyta? Nie wiem. Czy dobra? Też trudno powiedzieć. 

Łukasz Dolata www.infomuzyka.pl

© requiem records