Niezwykła seria "City Songs" to rzecz o naturze archiwalnej. Nie znaczy to bynajmniej, że nagrania prezentowane na płytach oznaczonych kolejnymi numerami
są stare. Tak jak zebrana w roczniki prasa codzienna po pewnym czasie zaczyna pełnić rolę doskonałej kroniki minionego czasu, tak też kolejne płyty
City Songs i towarzyszących grupie artystów już w momencie ich realizacji stają się archiwalnym zapisem kondycji polskiej sceny Tej muzyki (jak lubią o niej mówić wykonawcy takiej muzyki) czy też muzyki eksperymentalno - elektronicznej (chodź niekoniecznie elektronicznej), jak ja wolę charakteryzować tego rodzaju dokonania. Albumy "City Songs" są też oczywiście z natury rzeczy mniej lub bardziej wyraźnym obrazem muzycznych fascynacji Łukasza Pawlaka, pomysłodawcy całego projektu. Łukasz konsekwentnie rozwija swój pomysł, współpracując z kolejnymi artystami. Muzyczne poszukiwania odbywają się na polu industrialu, ambientu i noise'u. Ja osobiście dość ciężko odnajduję się w klimacie albumów, które doskonale wpisują się w struktury charakterystyczne dla większości sztuki współczesnej, i intrygując formą, pomijają trochę sferę ducha. Choć jest to tylko moje subiektywne spojrzenie, wykrzywione trochę wyidealizowaną przeze mnie wizją muzyka jako obdarzanego natchnieniem bożego pomazańca, przeciwstawiające się obrazowi muzyka-inżyniera, dłubiącego w kablach, do muzyki podchodzącego w sposób racjonalnie chłodny, kalkulującego układ nie wypróbowanego wcześniej zestawu sprzężeń, zgrzytów i pisków i ukradzionych od innych artystów sampli, nie potrafiącego przy tym skomponować jednej, sensownie brzmiącej melodii. Na ile jest to grzechem (jeśli w ogóle jest to grzechem) wykonawców występujących na "City Songs", jest tylko kwestią osądu słuchaczy. Dodam tylko, że powyższe słowa odnoszę do części zaproszonych gości, a nie do samego
autora City Songs.
Poszczególne części serii limitowane są do nakładu 100 sztuk, rzecz jest więc dla wybrańców. Dodam, że edycja jest jak na CDR-y wspaniała: doskonała, prosta, a jednocześnie wyrafinowana forma, estetyczna i przemyślana szata graficzna. Ogólnie robota na medal, nawet jeśli nie do końca odpowiadająca mi muzycznie, ale taka jest w końcu specyfika składanek.
Tomek Zrąbkowski - COLD
|
Od fanzine’u do labelu
Założone przez Łukasza Pawlaka w pierwszej połowie lat 90-tych Requiem zaczynało od wydawania w formie kasetowej materiałów grup, w których udzielał się rzeczony pomysłodawca, a także publikowania gazetki zawierającej recenzje płyt oraz wywiady z muzykami kojarzonymi w ściśle wyspecjalizowanych kręgach. Z biegiem czasu w katalogu przybyło nagrań również zaprzyjaźnionych twórców, a forma wydawnicza ewoluowała w płyty CD-R, zaopatrzone w profesjonalnie wykonane nadruki oraz opakowania z grafikami. Na dzień dzisiejszy Requiem Records to kilkadziesiąt tytułów wypuszczonych w limitowanych nakładach, ale najbardziej spektakularnym osiągnięciem firmy jest seria City Songs, w której Łukasz Pawlak zaprosił do współpracy zarówno solowych twórców, jak i projekty muzyczne z terenu całego kraju. Idea polegała na wspólnej pracy nad jednym utworem reprezentatywnym dla stylu danego wykonawcy oraz autorskiej twórczości właściciela Requiem. Seria City Songs zamyka się w szesnastu częściach, a każda z nich zawiera siedem utworów. Łatwo więc policzyć, że całość prezentuje współpracę Pawlaka z ponad 100 projektami! Każda kompozycja zaopatrzona została w niepowtarzalną grafikę stworzoną na podobnej zasadzie. Dorobek Requiem w eksploracji głębin polskiej muzyki nietypowej jest nie do przecenienia, a seria City Songs jak dla mnie jest ewenementem w skali światowej.
Radosław Pasternak http://www.hi-fi.com.pl/plyty_hifi_4.php
|